Wpatrywałam się przez dłuższą chwilę w kawałek cegły leżący na podłodze i odłamki szkła w okół niego. Czyżby fanki One Direction znów wróciły do idei atakowania mnie? To na prawdę nie jest pierwszy raz, gdy zastaję wybitą szybę w swoim pokoju. Czy one nie zdają sobie sprawy z tego, że w ten sposób nie zdobędą sympatii chłopaków? To chyba najgorszy sposób okazywania swojej "dozgonnej miłości" do tego boysband'u. Weszłam w głąb pomieszczenia i dokładnie zbadałam zniszczenia. na szczęście skończyło się tylko na oknie. Jedna z "cudownych fanek" raz w ten sposób zniszczyła mi okno, lampę i lustro. Nie obędzie się teraz bez okna antywłamaniowego. Mój wzrok powędrował na biurko. Krew się we mnie zagotowała, gdy dostrzegłam, że jakiś mały odłamek trafił w ramkę ze zdjęciem. Szybko je chwyciłam i zbiegłam na dół. Wyłączyłam telewizor, a po pomieszczeniu rozległ się pomruk niezadowolenia.
-Czy możecie ogarnąć te swoje cholerne fanki?! To nie jest pierwszy raz i pewnie nie ostatni! Rzucają kamieniami w moje okno! Chcę wreszcie zacząć żyć normalnie! A to nie jest normalne!-Wykrzyczałam wymachując dłonią. Niall wstał z kanapy i spojrzał na ramkę, którą trzymałam w dłoni.
-Skarbie, przecież możemy wymienić ramkę.-Próbował się uśmiechnąć, ale spiorunowałam go wzrokiem.
-Nie rozumiesz, prawda? Jasne, że nie rozumiesz! Przecież wychowałeś się w szczęśliwej rodzinie, masz oboje rodziców, którzy mają się świetnie! Gówno wiesz.-Mruknęłam i wyszłam z pokoju. Czułam, jak łzy gromadzą mi się pod powiekami, więc zacisnęłam je i trzasnęłam drzwiami wyjściowymi. Gwałtownie wciągnęłam powietrze do płuc i pozwoliłam, aby moje policzki były wilgotne od łez. Jednak szybko je otarłam, gdy usłyszałam za sobą westchnięcie. Spojrzałam na Calum'a, który opierał się o drzwi.
-Nie słyszałam, jak wyszedłeś. Jesteś...
-Jak ninja? Wiem.-Z ust chłopaka uciekł cichy chichot, co wywołało u mnie mały uśmiech.-Będziemy z Ashton'em spadać. Myślę, że wystarczy mu na dziś alkoholu.-Stwierdził, a do naszych uszu dobiegł krzyk blondyna. Zaśmiałam się pod nosem i znów wbiłam wzrok w ziemię.
-Mogę?-Spytał nieśmiało chłopak patrząc na przedmiot w mojej dłoni.
-Tak.-Mruknęłam podając mu ramkę. Przez chwilę uważnie przyglądał się fotografii, a po chwili spojrzał na mnie.
-To twoja mama, prawda? Bardzo mi przykro, ale... Niall nie zrobił nic złego.
-On wiedział. Doskonale wiedział, jak wiele dla mnie znaczy ta ramka. Mam do niej sentyment. Dostałam ją od mamy na szesnaste urodziny, a niedługo potem...
-Rozumiem. Wiesz, to dziwne, ale też się czuję, jakbym nie miał rodziców.-Zmarszczyłam brwi oczekując kontynuacji.-Nieważne.
Posłał mi nerwowy uśmiech i podrzucił kluczykami od samochodu. Postanowiłam nie drążyć tematu i zmienić kierunek rozmowy.
-Twoje auto?
-Ashton'a. Niebieski Nissan Skyline R34. Najlepsze auto, jakie jeździ po tej planecie!-Uśmiechnęłam się widząc entuzjazm Calum'a, gdy zaczął opowiadać o zaletach tego samochodu. W końcu na schodach pojawił się chichoczący Irwin. Chwiejnym krokiem zszedł ze schodów i oparł się dłonią o ścianę.
-Cholera, zaraz zwymiotuję.-Wybełkotał głęboko oddychając.
-Twój samochód, ty w nim zwymiotujesz, ty w nim posprzątasz.-Podsumował Hood, pomagając koledze ruszyć z miejsca.
-Przekonałeś mnie. Wytrzymam do mieszkania. Tak myślę.-Blondyn ledwo trzymał się na nogach, więc Mulat miał problem z zachowaniem równowagi.
-Pomogę Ci.-Zaoferowałam się i przełożyłam drugą rękę Ashton'a przez swoje ramię.
-And we dance all night to the...-Zanucił chłopak pod nosem i znów zaczął się głośno śmiać. Było blisko upadku, ale w ostatniej chwili udało nam się wrócić do wygodnej pozycji.-To the...
-Best song ever.-Dokończyłam śmiejąc się z braku koordynacji naszej trójki.
-Właśnie.-Przytaknął blondyn i stanął o własnych siłach.-Dalej idę sam.-Zakomunikował unosząc dłoń w górę. Wybuchłam niepohamowanym śmiechem, gdy blondyn zaczął biec w stronę samochodu, potykając się o własne nogi.
-Czemu ja się zadaję z tym ćwokiem?-Calum pokręcił głową z dezaprobatą.-Ashton! To nie jest twój samochód cymbale!-Krzyknął Mulat i pobiegł w stronę blondyna, żeby zaprowadzić go do odpowiedniego auta.
-Powodzenia!-Krzyknęłam na pożegnanie i pomachałam w ich stronę.
-Do zobaczenia.-Hood posłał mi szeroki uśmiech i zniknął we wnętrzu auta. Wsunęłam dłoń do kieszeni i szybkim krokiem weszłam do domu. Spojrzałam na chłopców, którzy jeszcze o czymś rozmawiali.
-Przepraszam.-Powiedziałam szczerze błądząc wzrokiem po pomieszczeniu.
-W porządku. Miałaś prawo się wkurzyć, to naruszyło twoją prywatność i tak dalej.-Zayn uśmiechnął się ciepło.
-Ale nie musiałam na was krzyczeć przy waszych znajomych. Zachowałam się jak dzieciak.
-Widocznie za dużo przebywasz z Niall'em i udzieliło ci się jego zachowanie. Poza tym jesteś dzieciakiem. W końcu masz tylko te swoje marne dziewiętnaście lat, podczas gdy ja mam aż dwadzieścia cztery! Więc radzę Ci odzywać się do mnie z szacunkiem mały gnojku!-Skwitował Louis, a ja tylko się zaśmiałam i weszłam po schodach na górę. Pchnęłam drzwi swojego pokoju i ze zdziwieniem spojrzałam na chłopaka, który zbierał szkło z podłogi. Posłał mi krótkie spojrzenie i wrócił do swojego zajęcia. Powolnym krokiem zbliżyłam się do jego sylwetki i uprzednio odkładając ramkę na biurko, położyłam dłoń na plecach chłopaka.
-Mógłbyś na chwilę przestać i na mnie spojrzeć?-Spytałam niepewnie, ale odetchnęłam z ulgą, gdy Niall wyprostował się i stanął przede mną. Przez chwilę próbowałam ułożyć jakieś sensowne zdanie, ale w końcu odpuściłam i po prostu przytuliłam Niall'a.
-Dziękuję.-Mruknęłam zacieśniając uścisk.-Zmieniłeś moje życie na lepsze. Jesteś najlepszym, co mnie spotkało, spełnieniem moich marzeń, odzwierciedleniem wyobrażeń o szczęściu, wszystkim czego potrzebuję. Nie poradzę sobie bez Ciebie. Kocham Cię.-Wyszeptałam odchylając głowę, by spojrzeć w oczy chłopaka.
-Ja też. Potrzebuję Cię.-Wymruczał i delikatnie musnął moje czoło, a następnie zamknął mnie w objęciach. Zacisnęłam dłonie na jego koszuli i zaciągnęłam się zapachem perfum, które sama mu wybrałam dwa lata temu i od tego czasu ciągle kupuje ten sam zapach. To na prawdę słodkie, że zwracał uwagę na to, czy podobają mi się jego perfumy. To chyba dobrze, że liczy się z moim zdaniem, tak?
-Wiesz, że dzisiaj śpimy razem? I jutro i przez kilka następnych dni.-Zapytał z nutką flirtu w głosie i mogę przysiąc, że uśmiechnął się.
-I co w związku z tym? Przecież już nie raz razem spaliśmy.
-Cóż, moglibyśmy robić wiele ciekawszych rzeczy niż oglądanie filmu, słuchanie muzyki, czy rozmawianie.-Przeszły mnie ciarki, gdy jego ciepły oddech odbił się od skóry mojej szyi.-Co ty na to?
-Myślę, że to świetny pomysł.-Chłopak uśmiechnął się szeroko i zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi.
-Doprawdy?
-Tak. Uwielbiam czytać książki przed snem.-Odpowiedziałam z powagą.
-W takim razie chodźmy już do mojego... Czekaj, co?-Spojrzał na mnie marszcząc brwi.
-Powiedziałam, że uwielbiam czytać przed snem.-Powtórzyłam nieco wolniej.
-Czemu ty mi to robisz,co?-Spytał wywracając oczami.
-Co robię?
-Dobrze wiesz, o czym mówię.-Mruknął mi do ucha, a jego dłonie znalazły się pod moją koszulką. Pisnęłam cichutko, gdy Niall delikatnie przygryzł skórę na mojej szyi. Usłyszałam za uchem cichy chichot i delikatnie przymknęłam powieki. Poczułam, że zsuwa dłonie na mój tyłek i uda.
Nawet nie zdążyłam zareagować, gdy wylądowaliśmy na łóżku Nialla. Z mojego gardła wydostał się nie kontrolowane mruknięcie. Chłopak napierał na mnie swoim ciałem i składał pocałunki na mojej szyi. Bez żadnych wątpliwości mogę stwierdzić, że Niall był bardzo napalony i, cóż, chyba nie muszę tłumaczyć, skąd to wiem.
-Podniecasz mnie...-Wymruczał cichutko maltretując skórę na mojej szyi.
-Zauważyłam.-Rzuciłam pośpiesznie między pomrukami rozkoszy. Kurwa, człowieku, przestań! Nialler zaśmiał się zwycięsko widząc moją reakcję na wszystko co robił. To był rozkaz. Przestań, proszę? Zmarszczyłam brwi, gdy do mich uszu dobiegł głośny huk.
-Co to było?-Spytałam podpierając się na łokciach. Niall był równie zdekoncentrowany. Powoli wstał i podszedł do drzwi. Uchylił je i rozejrzał się po korytarzu.
-Zaraz wracam.-Poinformował i zbiegł na dół. Przeczesałam włosy dłonią i wypuściłam powietrze z płuc. To wszystko może zabrnąć za daleko. W pokoju ponownie pojawił się chłopak z uroczym uśmiechem.
-Co jest?-Spytałam od razu zaciekawiona sytuacją.
-Louis i Eleanor. Lepiej się nie wtrącać.-Wzruszył ramionami i wrócił do swoich wcześniejszych działań.
-Niall, przestań.
-Czemu? Przecież oboje doskonale wiemy, że ci się to podoba. Mi z resztą też.
-Nie mogę, nie dzisiaj.-Jęknęłam zrezygnowana delikatnie odsuwając od siebie chłopaka. Przez chwilę patrzył się na mnie ze zdziwieniem na twarzy, ale po chwili wydał z siebie ciche warknięcie.
-Przeklęty okres.
-Dokładnie.-Pokiwałam głową i po krótkim namyśle zaczęłam poprawiać sobie poduszkę żeby móc wygodnie spać. To znaczy na pewno się nie wyśpię, jeżeli Niall się będzie rozpychał. Ale może dzisiaj zrobi mały wyjątek. Otuliłam się dokładnie kołdrą i pozwoliłam swoim powiekom opaść.
Poczułam delikatne szturchnięcie w ramie, więc delikatnie podniosłam głowę.
-Myślałem, że się nigdy nie obudzisz.-Harry wywrócił oczami i wziął głęboki wdech.
-Czego ty ode mnie chcesz o tak wczesnej porze? Idź spać.-Mruknęłam chowając głowę pod poduszkę.
-Według mojego zegarka jest po jedenastej.
-Czekaj. Co ty tutaj tak właściwie robisz?
-Próbuję Cię obudzić. Serio musiałaś się o to pytać? To takie oczywiste.
-Ale po co próbujesz mnie obudzić?-Próbowałam poznać powód wizyty Stylesa w pokoju Nialla.
-Ktoś musi zrobić obiad. A zostaliśmy w domu we czwórkę, więc Zayn odpada.
-To nie zmienia faktu, że wolałabym zobaczyć po obudzeniu się kogoś innego. Nie należysz do grona tych osób. Idź stąd.
-Nie. Musisz wstać czy chcesz, czy nie.
-Harry, lubię Cię, ale odczep się ode mnie.
-Aww, lubisz mnie!-Brunet dosłownie rzucił się na łóżko.
-Odsuń się.
-Czemu? Przecież mnie lubisz!
-Wkurzasz mnie, Hazz.
-No wstawaj głupku! Chcę spaghetti, teraz!-Zielonooki krzyczał mi do ucha.
-Wyjdź z tego pokoju. Chcę się porządnie wyspać.-Próbowałam zepchnąć Stylesa z łóżka, ale chyba każdy wie, że pokonanie go jest niemożliwe. Przynajmniej przeze mnie.
-Nie pozbędziesz się mnie tak szybko.-Mruknął rozbawiony i wsunął się pod kołdrę.
-Harry, już cię nie lubię! Idź stąd!-Nadal podejmowałam próby pozbycia się natrętnego bruneta.
-Skoro mnie nie lubisz, to tym bardziej tu zostanę. W końcu muszę cię trochę podenerwować.
-Już mnie zdenerwowałeś, więc zostaw mnie w spokoju. Jest weekend i mam was dosyć. Mam CIEBIE dosyć.
-Zostaję tu.
-Nie. Niall, zabierz go stąd!-Krzyknęłam widząc w progu chłopaka.
-Najpierw chcę spaghetti!-Chłopcy zaśmiali się widząc moje zirytowanie. Wstałam z łóżka i poszłam w kierunku drzwi.
-Pieprzcie się wszyscy. Wy i wasze spaghetti.-Warknęłam wychodząc z pokoju.
-Vicky! No nie obrażaj się na nas!-Usłyszałam za sobą głos Harry'ego. Oh, od kiedy mu zależy na dobrym kontakcie ze mną.
-To nie ma sensu Hazz. Chwilę posiedzi sama i jej przejdzie. Znam ją.
-Wcale mi nie przejdzie. Nie będzie tak łatwo.
-Chcę mój obiad.
-Hazz, nie przeszkadzaj. Przykro mi, ale jesteś na prawdę bardzo przewidywalna i łatwa do rozgryzienia.-Niall wytłumaczył spokojnie, a ja przymrużyłam powieki.
-Doprawdy? Chodź Harry, zrobię spaghetti dla ciebie, Lou i dla siebie oczywiście. Tego się nie spodziewałeś Horan? Skoro umiesz przewidzieć każdy mój ruch, to sam sobie zrób obiad.-Powiedziałam dumnie, ciągnąc bruneta za rękaw.
-Ale jak to?-Pisnął zdezorientowany Niall i poszedł za nami.
-Normalnie. Life is brutal.-Wzruszyłam ramionami.
-Kto jest twoim chłopakiem? Ja czy Harry?
-Ty.
-Więc?
-Skoro jesteś wystarczająco dojrzały na związek, to znaczy, że poradzisz sobie ze zrobieniem obiadu. A spójrz na Styles'a. Jest taki bezbronny, uroczy, dziecinny i głupiutki. Zupełnie jak pięciolatek.-Podsumowałam wyjmując makaron z szafki.
-Ej!-Zielonooki oburzył się na ostatnie określenie.
-Cicho bądź, gramy w tej samej drużynie.
-Czyli mam rozumieć, że mnie już nie kochasz?-Odwróciłam się przodem do blatu tylko po to, żeby nie patrzeć na ten promienny uśmiech.
-Nie bierz mnie pod włos, Horan.
-To jak z tym obiadem?-Spytał obejmując mnie w pasie i oparł brodę na moim ramieniu.
-Nic się nie zmieniło.-Mruknęłam, ale wątpię, że mnie zrozumiał.
-No proszę.-Szepnął mi do ucha i delikatnie musnął ustami skórę mojej szyi.
-Pieprz się, Horan.-Warknęłam, ale wiedziałam, że zaraz wymięknę.
-Z tobą? Zawsze.-Odpowiedział pewny siebie i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej.
-Fuuuj! Ja tu nadal jestem, Niall! Nie potrafisz się zachować przy dziecku?
-Harry, wyjdź na chwilę. Mamy coś do załatwienia. Prawda?-Spytał sugerując mi odpowiedź.
-Hazz, nie rób tego. Nie słuchaj Nialla i zostań tu.
-Czuję się rozdarty. Louis!-Zaśmiałam się z satysfakcją, gdy blondyn warknął cicho pod nosem.
-Co się dzieje?-Do kuchni wbiegł rozkojarzony Tomlinson.-O nie, tylko nie to! Ja was bardzo proszę, nie tutaj. Możecie się obściskiwać wszędzie, ale nie w kuchni.
-Czyli nie wszędzie.
-Czepiasz się szczegółów, Harreh.
-Wiesz Lou, gdyby to ode mnie zależało, Horan byłby przykuty do łóżka albo związany. Cokolwiek.
-Nie musisz się z nami dzielić swoimi zwariowanymi fantazjami erotycznymi, Victorio.-Harry zaczął się śmiać, a Tommo uśmiechnął się przebiegle.
-Ta informacja z pewnością mi się przyda.-Wymruczał Niall do mojego ucha.
-Nie chodziło mi o to, ale miło wiedzieć, że wszystko kojarzycie z seksem. Tylko błagam nie zostawiajcie mnie samej z tym napaleńcem.
-Napaleńcem?-Prychnął blondyn i zaśmiał się kpiąco.
-Przyznaj, że zaraz będziesz miał w spodniach namiot.-Zaśmiałam się zwycięsko.
-Nie martw się, Vicky. To moja obecność tak na niego działa. Więc pilnuj go w nocy żeby mnie nie zgwałcił.-Wydusił przez śmiech Harry.
-Zaraz zrobię wam krzywdę!-Niall był już chyba trochę zirytowany, ale próbował zachować spokój.
-Mi też?-Uniosłam brew do góry i odwróciłam głowę w stronę blondyna.
Horan zachował niewzruszony wyraz twarz. Chwycił mnie za biodra, a po chwili byłam przewieszona przez ramię, jak jakiś worek ziemniaków. Straciłam orientację przez mało korzystną sytuację, ale po chwili znalazłam się na łóżku. Chłopak położył się koło mnie i objął mnie w biodrach.
-Nigdy bym Cię nie skrzywdził, Słonko.-Zapewnił i pocałował mnie delikatnie w brzuch, gdyż jego głowa znajdowała się na tej wysokości. Wtulił twarz w moją koszulkę od pidżamy i zamknął oczy.
-Nie wyspałeś się?-Spytałam zdziwiona.
-Nie mogłem usnąć.-Powiedział sennym głosem, a jego oddech znacznie się ustabilizował. Wyglądał niezwykle uroczo z poczochranymi włosami i lekko rozchylonymi ustami. Był takim bezbronnym, przerośniętym dzieckiem. Czasami trochę nieznośnym, ale kochanym. Cieszę się, że to właśnie jego pokochałam. Przynajmniej wiem, że dobrze ulokowałam uczucia.
-Trzymaj ręce przy sobie.-Mruknęłam, gdy poczułam jego dłoń na pośladku. Chłopak zaśmiał się, ale jego ręce pozostały w tym samym miejscu.
-Wiem, że to lubisz.
-Wcale nie! Poza tym, czy mógłbyś mnie wypuścić? Mam dość leżenia i jest mi niewygodnie.
-Musisz mnie przekonać.
-Nie byłeś może senny przed chwilą?
-Byłem. Czas przeszły.-Zaśmiał się z wyższością. Szturchnęłam jego ramie ze znudzenia. Powtórzyłam swoją czynność kilkakrotnie.-Przestaniesz mnie bić?-Spytał udając oburzonego moim zachowaniem.
-Przestanę.-Powiedziałam, ale kontynuowałam to, co zaczęłam. Chłopak otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale szybko mu przerwałam.-Czas przyszły.-Niall zamrugał kilka razy, jakby próbował przetworzyć w myślach moje słowa. Korzystając z jego dekoncentracji wstałam i przyglądałam się Horanowi z wyższością.
-Hey!-Pisnął rozczarowany moim poczynaniem.
-1:0 dla mnie!-Krzyknęłam skacząc po łóżku. Oczywiście starałam się uważać na chłopaka. Ale to tylko starania.-Twój mózg za wolno pracuje, panie Mullingar.
-Za wolno?-Uniósł brwi do góry, a kąciki jego ust drgnęły. W mojej głowie zapaliła się maleńka lampeczka, ale zbyt mała, aby przyciągnąć moją uwagę na dłużej. Zanim mój mózg zaczął przetwarzać informacje, blondyn chwycił moją nogę w kostce i jednym szarpnięciem sprawił, że opadłam na łóżko. Jednak upadłam za blisko krawędzi i już po chwili wylądowałam z wielkim hukiem na drewnianej posadzce. Charakterystyczny śmiech rozniósł się po domu.
-Dwa punkty dla ciebie, frajerze.-Mruknęłam masując kolano, które doświadczyło najsilniejszego zderzenia z posadzką.
-Tylko dwa? Taka akcja zasługuje na nagrodę! I zadośćuczynienie za twoje słowa też mi się należy.-Skrzyżował ramiona i wpatrywał się we mnie z przymrużonymi powiekami.
-I co się tak patrzysz?-Spytałam oceniając swoje obrażenia.
-Tak sobie pomyślałem...-Zaczął, ale nie dane mu było skończyć.
-Zagadam, może porucham. Cóż, jestem cała obolała bo ktoś, nawiasem mówiąc ty, zrzucił mnie z łóżka, więc nie.-Moja wypowiedź ociekała sarkazmem. Kończąc swoją wypowiedź, rzuciłam jakimś butem w blond czuprynę.
-Mała menda.-Mruknął pod nosem.
-Zamknij się, prostaku.
2 tygodnie później
-To jest niesprawiedliwe! Czemu tylko ja nie wiem, gdzie jedziemy?-Poprawiłam się w fotelu i spojrzałam na Niall'a oskarżycielsko.
-Bo to niespodzianka? I przestań się wiercić.-Nie oderwał wzroku od drogi, więc nie mogłam wyczytać nic z jego twarzy.
-Kiedy będziemy na miejscu?-Spytałam znudzona i zaczęłam się bawić materiałem swojej bluzki.
-Jak dojedziemy to ci powiem. Zajmij się czymś, idź spać, licz znaki drogowe, cokolwiek.
-Dwie godziny temu mówiłeś to samo.
-I jakie efekty?-Horan zaszczycił mnie swoim spojrzeniem delikatnie się uśmiechając.
-Minęliśmy już 239 znaków drogowych.-Mruknęłam zirytowana ignorując śmiech blondyna.
Yeaa, zdecydowanie powinnam obawiać się tej całej niespodzianki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz