czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział 3 "Directioners"

Oczami Victorii
Dwa trendy szczególnie mnie zaciekawiły, gdyż były na pierwszym i drugim miejscu:
#NickyHosticeIsNotReal
#NickyIsReal
Weszłam w pierwszy trend. Było tam kilka zdjęć, jak rano jechaliśmy samochodem z podpisami, że Nasz związek to fikcja. Zaczęłam czytać tweety.

Ta cała Vicky wykorzystuje Nialla.

Ona nie zasługuje na Nialla.

To tylko ustawka

Nie wiem jak Niall może się z Nią umawiać. Jest okropna!

Przez Vicky, Niall ma mniej czasu dla fanów :/

Myślicie, że to przez Vicky ostatnio nic nie pisze na Twitterze?

Nicky Hostice to chory wymóg Ich wytwórni...

Czy wy na prawdę myślicie, że Niall mógłby być z taką zwykłą Vicky?! Żałosne...

Oczy zaszkliły mi się po przeczytaniu tych kilku wpisów. Było też kilka ostrzejszych. Do pokoju wszedł Niall.
-Co się dzieje?-Spojrzałam na Niego kątem oka. Zabrał laptopa na łóżko i zaczął czytać.-Nie przejmuj się Nimi. Chodź się przytulić.-Rozłożył ramiona, a ja chętnie usiadłam obok pozwalając, by mnie objął.-Zobacz, przyłapały Nas po małym spięciu i robią wielki szum na cały świat, ale zaraz przestaną. Tylko spójrz ile osób Nas broni.-Włączył drugi trend.
-Pokaż zdjęcia.-Poprosiłam i oparłam się o klatkę piersiową Nialla. Pokazywał mi zdjęcia dodane przez zwolenników naszego związku, na których głównie się przytulaliśmy, trzymaliśmy za ręce lub całowaliśmy.
-Spójrz na tweety.

To najlepsza para jaką widziałam.

Nie wiem, co one sobie myślą. Ja uważam, że Oni się na prawdę kochają.

Awww, tylko na Nich spójrzcie! To nie może być ustawka!

Dziewczyny od trendu przeciw Nicky nazywają się Directioners...

Czy Oni nie są słodcy?

Be my Niall, I'll be your Vicky <3

Pokażmy Nicky, że Ich kochamy!

Vicky to przyrodnia siostra Liama i dziewczyna Nialla. Wygrała życie.

Ile ja bym dała za taką miłość...

Przecież Oni są mega cudowni!

Uśmiechnęłam się szeroko. Niall wylogował się i zalogował na swoje konto. Po chwili dodał tweeta:

Moja mała księżniczka <3
P.S.: #NickyIsReal :)

a razem z nim zamieścił jedno z wielu naszych wspólnych zdjęć. Jednak specjalnie wybrał to, na którym nasze głowy ozdabiają papierowe korony. Nim się zorientowałam, Niall zamieszczał już kolejne zdjęcie:

Ktokolwiek wymyślił "Nicky Hostice Is Not Real" , na pewno nic o nas nie wie

Zdjęcie było zrobione przez Zayn'a. Przedstawiało nas podczas pocałunku na karuzeli. Lubiłam je. W ciągu kilku minut pojawiło się wiele odpowiedzi na powyższe wpisy Nialla. Pojawiły się też obraźliwe tweety, jednak blondyn zamknął laptopa i odłożył go obok łóżka.
-Niech myślą co chcą. Ja chcę się Tobą nacieszyć. Życie jest za krótkie, żeby marnować czas na czytanie głupich tweetów. Co chcesz robić?
-Może obejrzymy jakiś film?-Zaproponowałam.
-Okej.-Uśmiechnął się szeroko i zeszliśmy na dół. Salon był pusty, więc chłopcy pewnie siedzą w kuchni.-To co oglądamy?-Podeszłam do kolekcji filmów i zaczęłam przeglądać płyty.
-To.-Zakomunikowałam pokazując Mu okładkę.
-Mustang z dzikiej doliny? Skąd mamy takie coś?
-Z mojej kolekcji.
-Ale to chyba bajka. I to w dodatku o koniach.
-No i? To jest wzruszające.
-Mnie nie wzruszy żaden film, a tym bardziej bajka.
-Jeszcze będziesz płakał.-Zapewniłam przez co Niall się zaśmiał.
-Kto będzie płakał?-Do salonu wszedł Zayn.
-Co oglądacie?-Zapytał Harry siadając na fotelu.
-Jakąś bajkę.-Wzruszył ramionami blondyn.
-Nie jakąś bajkę, tylko Mustanga z dzikiej doliny.-Poprawiłam Go siadając na kanapie.
-Bajka o koniach?-Zapytał Louis siadając obok mnie.
-O ludzie, kto to wybrał?
-Ja. I zobaczycie, że będziecie płakać jak dzieci. A w szczególności Niall i Harry.
-Czemu akurat my?-Oburzył się Styles.
-Zobaczysz.-Włączyłam film i poprawiłam się na kanapie opierając się o klatkę piersiową Nialla.
-Nie wierzę, że będziemy to oglądać.
-Uwierz w to, Liam.
-Cicho bądźcie bo się film zaczyna.

Kolejny raz wytarłam mokre policzki. Spojrzałam na Niallera i uśmiechnęłam się z satysfakcją widząc, że się wzruszył do płaczu. Patrzyłam na każdego w salonie.
-Harry ja widzę, że płaczesz.-Poinformowałam i wróciłam do oglądania filmu. Louis zaśmiał się głośno, chociaż sam nie był lepszy.
-Długo jeszcze?-Zapytał cicho Liam.
-A co? Boisz się, że się odwodnisz od tych łez?
-Bardzo śmieszne, Zayn.
-Z przykrością muszę stwierdzić, że miałaś rację.-Szepnął Niall.
-Ja zawsze mam rację.-Uśmiechnęłam się z satysfakcją.-Za karę robicie mi kolację. Wszyscy.
-To niesprawiedliwe!
-Zayn, byłabym wdzięczna, gdybyś zrobił te suflety z malinami.
-Ale...
-Nie sprzeciwiaj się Jej Malik. I Ty już wiesz dlaczego.-Zaśmiał się Harry.-Mam rację Niall?
-Nie wiem o czym mówisz.
-Oh, rano jakoś wiedziałeś.
-Przymknij się.-Warknął Nialler.
-Okej, okej. To co? Teraz jakiś horror?-Zapytał Styles na co reszta się znacznie ożywiła.
-A co z moją kolacją?
-Dostaniesz, jak ani razu się nie wystraszysz. A Horan będzie doskonale wiedział, czy się boisz, czy nie.
-Lou ma świetny pomysł.-Przyznał Mu rację Niall i mocniej otulił mnie ramionami.
-Okej. Więc co oglądamy?
-Paranormal activity 4.
-Słyszałam, że słabe.
-Zobaczymy.

Początek był normalny. Byłam już pewna, że wygrałam zakład. Wydałam z siebie pisk, gdy na ekranie niespodziewanie pojawił się ten pieprzony, rudy kot zeskakując z góry przed samą kamerą.
-Przegrałaś.-Wyszeptał mi do ucha Niall i mogłam się tylko domyślać, jak szeroko się teraz uśmiechał.
-Róbcie co chcecie, ale ja nie mam zamiaru nadal tego oglądać.-Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Kątem oka zauważyłam, jak chłopcy przybijają sobie piątki. Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem i rzuciłam się na łóżko w pokoju. Leżałam przez chwilę z zamkniętymi oczami, gdy poczułam, że materac koło mnie się ugina.
-Nie oglądasz już filmu?-Zapytałam nawet nie patrząc na tą osobę..
-Nie.-Odpowiedział bawiąc się moimi włosami.
-Niech zgadnę. Bawili się w przesłuchanie?
-Mhm.-Mruknął przytulając się do mnie.-To opowiesz mi, jak było w pracy?
-Jak zwykle.-Wzruszyłam ramionami.-A Ty co dzisiaj robiłeś?
-Najpierw pojechałem na zakupy, potem poprosiłem chłopaków o wolną chatę, upiekłem ciasto, trochę posprzątałem. I trochę buszowałem w Twoim pokoju.
-To ostatnie wiedziałam.
-Louis pokłócił się z Eleanor.-Powiedział po dłuższej chwili milczenia blondyn.
-O co?
-Nie wiem, ale to chyba jakaś większa sprawa. Jeszcze nigdy się tak nie przejmował. Ona trochę przegina. Ma pretensje do Lou, że nie ma dla Niej czasu, a sama zajęła się teraz swoją karierą.
-Karierą?
-Nie mówiłem Ci? Calder zaniosła swoje portfolio do agencji modelek i z tego co wiem ma duże szanse. Nie zgadniesz, kogo dzisiaj spotkałem.
-Kogo?
-Danielle Peazer. Była dziewczyna Liama. Cholernie rozpaczał po Ich rozstaniu, ale jak widać jakoś się podniósł na nogi. Przez ponad dwa lata mieszkała w różnych miejscach świata, a do Londynu nawet nie zaglądała. W sumie to nie dziwne. Jest tancerką i jest w tym dobra. Teraz chyba jeszcze lepsza. Przez ten cały czas uczyła się w najlepszych szkołach tańca. Słyszałem, że raz poszła na casting na tancerki Justina do trasy koncertowej.
-I co dalej?
-Jakaś laska podstawiła Jej nogę i nie miała już szans.
-To musiało pewnie boleć.
-Miała wielkie szanse.
-Co jutro macie w planach?
-Występ na jakimś bankiecie. Obstawiam, że będzie na nim siostra Cindy. Melanie?
-Melody.
-Faktycznie. W sumie to nie wiem po co na jakiś sztywny bankiet zaprosili właśnie nas.
-Chcieli być modni. Wiesz, szturmujecie listy przebojów na całym świecie.
-Ale My nie pasujemy do tego klimatu. Przyznaj, że to będzie beznadziejne, jak ubiorą nas w smokingi, zagrają na skrzypcach i każą zaśpiewać na przykład She's not afraid. Bez sensu!
-Może i bez sensu, ale w smokingach byście wyglądali strasznie seksownie.
-My? Cyba chciałaś powiedzieć, że ja.
-Ja wiem co chciałam powiedzieć.
-Nie chcę tam iść.-Mruknął Niall i mocno się do mnie przytulił.
-Ale musisz.
-Pójdź ze mną.
-Zachowujesz się jak dziecko.
-Przyzwyczajaj się, bo ja chcę mieć przynajmniej czwórkę.
-Ile?!
-No czwórkę. Najpierw córkę, Skylar, potem syna, a na końcu bliźnięta. Oczywiście chłopiec i dziewczynka.
-A Twoja żona...
-Czyli Ty.
-Niech będzie. A ja skończę z rozstępami, gruba, brzydka, pomarszczona, siwa i zabiegana, tak?
-Nie. Ale ja chcę mieć dużą rodzinę. Jestem po prostu bardzo rodzinny. Spójrz na mamę Lou. Ma siedmioro dzieci, w tym dwa razy urodziła bliźnięta i wygląda świetnie.
-Ona wygląda fenomenalnie!
-A dzieci są strasznie urocze. Spójrz na przykład na Theo. To jest aniołek, nie dziecko. I w dodatku podobny do mnie.-Powiedział dumny Niall.
-Widziałam Go tylko na zdjęciach, więc wolę się nie wypowiadać.
-Jak tylko będziemy mieć wolne, to zabiorę cię do Mullingar. Pokażę Ci mój mały świat, przedstawię Ci całą rodzinę. Zawsze, jak do Nich przyjeżdżałem, opowiadałem Im o Tobie i bardzo chcą Cię poznać.
-Co mówiłeś?
-Że jesteś kochana, śliczna, uczynna, pracowita, zabawna, piękna, idealna i Cię kocham do szaleństwa.
-No to chyba nie bardzo mnie polubili skoro tak słodziłeś?
-Greg nie może się doczekać, żeby Cię poznać.
-A rodzice?
-Wiadomo, że mama nie była na początku zadowolona z naszego związku. W końcu Jej pierworodny już ma rodzinę, a teraz Ty pojawiasz się w moim życiu. To znaczy już wcześniej byłaś bardzo ważna dla mnie. Ale moja mama to dobra kobieta. Pokocha Cię jak własną córkę. Szczególnie jeżeli upieczesz jakieś fenomenalne ciasto, albo coś takiego. Wiesz, musi mieć pewność, że świetnie gotujesz i dasz sobie radę jako żona, matka i pani domu. A tacie jest w sumie wszystko obojętne. Myślę, że spodoba mu się fakt, że jeździłaś kiedyś na motocyklu.
-Ale już nie jeżdżę.
-I dobrze. Za bardzo się o Ciebie bałem.
-Skończyłam z tym zanim byliśmy razem.
-Wiem. Myślisz, że to było bam i Cie kocham? Kochana, ja już długo przed tym chciałem Ci to wyznać. Pamiętasz, jak jechaliśmy w mini trasę? Tą pierwszą.
-Pamiętam.
-Wtedy, jak przyszedłem do Twojego pokoju chciałem o tym pogadać. Ale mnie wygoniłaś. -Spojrzałam na Niego zaciekawiona. Nie wiedziałam, że już wtedy darzył mnie miłością.-Może gdybyś mnie wysłuchała, bylibyśmy parą ponad rok? Może byśmy planowali ślub?
-A Ty ciągle o jednym.
-Ej, po prostu jestem pewien, że jesteś tą jedyną. A Ty nie jesteś tego pewna?-Zapytał ze strachem w oczach.
-Jestem, ale boję się, że weźmiemy ślub za szybko. Będziesz chciał się jeszcze wyszaleć i Ci się znudzę.
-Ty? Nigdy.-Rozpromienił się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
-Co było potem? No wiesz, około rok temu.
-Nie wytrzymałem i Cie pocałowałem wtedy w kuchni. Pamiętasz?
-Nie da się tego zapomnieć.
-Myślałem, że mnie odrzucasz, więc wyszedłem. Ale nie oddałem Ci telefonu. Wróciłem tam i w głowie zapaliła mi się taka mała lampeczka. Jeżeli nie pocałuję Cię teraz, to nie będę miał już kolejnej szansy. Więc to zrobiłem.
-A potem wyjechaliście i urwałeś ze mną kontakt.
-To nie tak. Ja po prostu bałem się spojrzeć Ci w oczy. A Ty chciałaś mi uciec.
-Bo przez tą rozłąkę zrozumiałam, jak bardzo mi na Tobie zależy i Cię kocham. Ale myślałam, że nie chcesz ze mną gadać, więc postanowiłam się wyprowadzić.
-Gdzie?
-Tylko się nie śmiej. Do taty.
-Myślałaś, że Cię tam nie znajdę? Wiesz, dziękuję Bogu, że po tamtym pocałunku miałem bezsenne noce.
-Też nie spałeś?
-Ty też?
-Całymi nocami myślałam, co by było gdyby. Nad ranem schodziłam na dół wypić herbatę i wracałam na górę, usypiałam na chwilę i potem znowu udawałam szczęśliwą. I tak przez cały czas.
-Cholera, miałem prawie tak samo. Ale ja zamiast herbaty oglądałem Twoje zdjęcia i wtedy zaczynałem płakać, że spieprzyłem swoją szansę. I usypiałem z wykończenia.
-Tamtej nocy udawałeś?
-Tak, ale jak zeszłaś na dół postanowiłem, że to sprawdzę.
-Zdajesz sobie sprawę, że gdybyś tej nocy usnął wcześniej, prawdopodobnie teraz byśmy się nie trzymali za ręce rozmawiając o przeszłości?
-Wiem. I dlatego dziękuję za to Bogu.
-Nasza historia nadaje się na scenariusz do jakiejś telenoweli.-Zaśmiałam się i pokręciłam ze zrezygnowaniem głową.
-Ale jest piękna. Jak Ty.-Szepnął i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.-Kocham Cię.
-Uwielbiam, gdy mi to mówisz. Ja Ciebie też.-Niall uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Napisałem nowy kawałek.
-Zagrasz mi?-Niall pobiegł do swojego pokoju i po chwili wrócił. Usiadł na przeciwko mnie i zaczął grać, a po chwili dołączył do tego słowa.
[Summer love]

Can't believe you're packin' your bags
Tryin' so hard not to cry
Had the best time and now it's the worst time
But we have to say goodbye

Don't promise that you're gonna write 
Don't promise that you'll call
Just promise that you won't forget we had it all

Cause you were mine for the summer
Now we know it's nearly over
Feels like snow in september
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love

Wish that we could be alone now
If we could find some place to hide
Make the last time just like the first time
Push a button and rewind

Don't say the word that's on your lips
Don't look at me that way
Just promise you'll remember
When the sky is grey

Cause you were mine for the summer
Now we know its nearly over
Feels like snow in september
But I always will remember
You were my summer love
You always will be my summer love

So please don't make this any harder
We can't take this any farther
And I know there's nothin' that I wanna change, change

Cause you were mine for the summer
Now we know it's nearly over

Feels like snow in september

But I always will remember
You were my summer love (summer love)
You always will be my summer love (summer love)
You always will be my summer love (yeah)
You always will be my summer love


-Wiesz, że to jest piękne?-Zapytałam pełna podziwu.
-Na prawdę Ci się podoba?
-Niall, wszystkim to się spodoba. Będą z Ciebie dumni.
-Tak myślisz? A co najbardziej Ci się podoba?
-Trudno jest wybrać taką jedną rzecz bo zarówno muzyka, słowa i wykonanie są cudowne.
-Jedna rzecz, która zapadła Ci w pamięć.
-But I always will remember. To jest wzruszające. Podoba mi się.
-To miłe, że wzrusza Cię moja muzyka.
-Zagrasz mi to jeszcze raz?
-Może być coś innego?
-Albo nie. Zaśpiewaj mi.
-Nie chce mi się już.
-No proszę.
-Nie. Pan artysta jest już zmęczony.
-To idź w takim razie spać.
-Zaraz. Nie chce mi się wstać.-Wzięłam ze sobą pidżamę oraz bieliznę i poszłam do swojej łazienki. Upewniłam się, że zamek jest dobrze zamknięty zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic.

Wyszłam z łazienki i spojrzałam na Nialla, który buszował po moim pokoju.
-Szukasz czegoś?-Zapytałam zwracając na siebie uwagę.
-Właściwie to...-Urwał wybuchając śmiechem.
-Bardzo śmieszne.
-Fajna pidżamka.-Wydusił z siebie cały czerwony Nialler. Miałam na sobie koszulkę ze zdjęciem One Direction, a do tego spodenki w logo 1D.
-Ej, lubię ją! Dostałam od Louisa.
-Czemu o tym nie wiedziałem?
-Bo dostałam ją niedawno. Tommo i Harry byli w centrum i zobaczyli ją, więc kupili.
-Czuję się nieswojo ze świadomością, że MOJA dziewczyna lubi pidżamkę, którą dostała od mojego przyjaciela.
-Przyznaj, że jest świetna.
-Genialna. Szczególnie ten blond przystojniak obok tego w lokach.
-Skromność to Twoje drugie imię, prawda? Właściwie to czemu buszujesz w moim pokoju zamiast iść spać panie artysto?
-Szukałem czegoś.
-Czego?
-Nieważne.
-Ważne. Może Ci pomogę.
-Nie trzeba.
-Znalazłeś?
-Nie. A wracając do pidżamy, ostatnio widziałem fajniejszą.
-Niech zgadnę. Z napisem "I love Niall Horan"?
-Wcale nie. Lepszą.
-Gdzie ją widziałeś?
-Umm, nie pamiętam.
-Okej.
-Słodkich snów, Directionerko.-Zaśmiał się Nialler i pocałował mnie w policzek.
-Możesz spać dzisiaj ze mną?-Zapytałam nieśmiało lekko się rumieniąc. Spokojnie, to przecież Twój chłopak, tak?
-Jasne. Jeżeli tylko chcesz.
-Zostań.-Położyliśmy się pod kołdrą uprzednio gasząc światła. Niall przytulił mnie od tyłu.
-A jeżeli chodzi o tą pidżamę, co ją widziałem.
-Tak?
-Chyba kupię ją dla Ciebie. Będziesz wyglądać na prawdę świetnie.-Zapewnił całując mnie w szyję.
-Już wiesz, gdzie była?
-Yhym.
-Gdzie?
-Victoria's Secret.-Szepnął mi do ucha. Słysząc nazwę marki wbiłam Mu łokieć w brzuch.
-Wiesz, że stajesz się coraz bardziej zboczony? Albo zdesperowany.
-Jestem cały czas taki sam. Po prostu to było coś, czego o mnie nie wiedziałaś. Taki słodki sekret.
-Masz jeszcze jakieś sekrety?
-Nie wydaje mi się. A Ty?
-Sekret za sekret? I nie mów, że już nie masz.
-To mi pasuje. Zaczynaj.
-Okej. W gimnazjum zamiast na dyskotekę poszłam z koleżankami za miasto i jarałyśmy zioło. Tata nadal nic nie wie.
-Próbowałaś?!
-No tak. Twoja kolej.
-Kiedyś poprosiłem swoją mamę, żeby została moją dziewczyną.
-To niesprawiedliwe! Ja to wiedziałam.
-Oh, na prawdę?
-Jesteś okropny. Nie odzywaj się do mnie.-Odwróciłam się do Nialla plecami i przykryłam się kołdrą pod samą brodę.
-A Twój tyłek wygląda w tej pidżamie zajebiście.-Mruknął przytulając się do mnie  i wtulił swoją twarz w zagłębienie mojej szyi.-Słodkich snów, Kocie.
-Żeby Ci się przyśniły same koszmary, gnido.
-Też Cię kocham.-Blondyn zaśmiał się uroczo.


Chwilę po przebudzeniu do moich uszu dobiegły delikatne dźwięki gitary. Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy. Na fotelu w rogu pokoju siedział Niall i na przemian pociągał za struny gitary i zapisywał coś w notatniku albo kreślił. Miał na sobie jedynie spodnie dresowe i skarpetki. Z Jego włosów co jakiś czas kapała woda, co świadczyło o tym, że niedawno wyszedł spod prysznica. Czyta to ktoś w ogóle? Jeżeli tak, to moglibyście nawet głupią mordkę wpisać w komentarzu. A wydaje mi się, że ktoś to czyta bo wyświetlenia w jakiś sposób skaczą od 20 wyświetleń dziennie do 0, ale zero się zdarza dość rzadko. Dziękuję, możesz spokojnie czytać dalej. Przepraszam, ale nie było innego sposobu żebyście nie pominęli tej notki.Gitara zakrywała Jego klatkę piersiową. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam, żeby był tak skupiony. Delikatnie marszczył brwi i często zagryzał wargę. Czasem z Jego ust uciekało ciche przekleństwo, szczególnie gdy kreślił coś w notesie. Gwałtownie przeczesał włosy dłonią i podparł głowę ręką. Zaczął gryźć końcówkę ołówka nucąc pod nosem jakąś melodię.Nagle uśmiechnął się, jakby doznał olśnienia i zagrał kilkakrotnie kawałek melodii, a następnie go zapisał. Ponownie zaczął szarpać struny gitary, ale nagle przerwał i mruknął pod nosem kilka znanych Mu przekleństw.
-I to ja za dużo przeklinałam, tak?-Zaśmiałam się, a Niall podniósł głowę.-Dzień dobry.
-Hej. Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić.
-I dlatego grałeś w moim pokoju?
-Mmm, przepraszam. Jeżeli chcesz, to...-Horan lekko się zarumienił.
-Nie. To było miłe obudzić się wśród dźwięków gitary i Twojego głosu. Nawet jeżeli przeklinasz. Która godzina?
-5:30-Spojrzałam na stolik koło łóżka, na którym stał zegarek.
-Nigdy mnie nie przestaniesz zaskakiwać.-Lekko podparłam się na łokciu, ale natychmiast opadłam na poduszki.
-Wszystko w porządku?
-Tak. Wezmę tylko coś rozkurczowego i mi przejdzie.
Oczami Nialla
Dziewczyna usiadła na łóżku i nieświadomie się skrzywiła. Wstałem i podszedłem do łóżka. Przyklęknąłem koło Victorii i spojrzałem na dziewczynę.
-Połóż się. Zaraz Ci coś przyniosę, zrobię śniadanie, a Ty leż i odpoczywaj.
-Nie przesadzaj. Nie jestem jakaś chora. To tylko okres.-Dziewczyna zaśmiała się.
-Nie dyskutuj. To ja jestem tutaj starszy i to ja jestem głową rodziny.
-Jesteś prawie tak irytujący, jak te kobiece przypadłości.
-Ale to właśnie ja mogę Cię od nich uwolnić na dziewięć miesięcy, Skarbie.-Wstałem i poszedłem w kierunku drzwi.
-Horan!-Brunetka pisnęła oburzona i rzuciła we mnie poduszką. Zbiegłem do kuchni i zabrałem się za przygotowanie tostów. Następnie położyłem je na talerzu i postawiłem na tacy obok kubka z kawą. Ostrożnie zaniosłem śniadanie do sypialni Victorii. Ze zdziwieniem odstawiłem tacę na stolik koło łóżka. Pokój był pusty. Przypomniałem sobie o czymś na ból brzucha dla mojej dziewczyny. Wróciłem do kuchni, gdzie trzymaliśmy wszelkie lekarstwa. Uważnie przeglądałem różne opakowania, a moje zirytowanie wzrastało z każdym kolejnym pudełkiem. W końcu udało mi się znaleźć coś rozkurczającego. Nalałem wody do szklanki i wróciłem na górę. Brunetka siedziała na łóżku pijąc kawę.
-Miałaś leżeć.-Powiedziałem podając Je tabletkę i wodę.
-Dzięki.
-Nie ma za co.-Przyklęknąłem przed dziewczyną i położyłem dłoń na Jej kolanie, które było ukryte pod bordowymi rurkami. Ona schyliła się i nieśmiało musnęła moje usta. Przejąłem inicjatywę złączając nasze wargi w namiętnym pocałunku. Usłyszałem kawałek jednej z naszych piosenek, co oznaczało, ze ktoś próbuje się dodzwonić do Vicky. Osobiście uważam za mega słodkie to, że ma Nobody compares na dzwonku. Oh, szczególnie dlatego, że to nie jest cała piosenka, tylko moja solówka.
-Muszę odebrać.-Mruknęła, a ja wydałem z siebie jęk niezadowolenia i podałem Jej telefon. Usiadłem za Nią i zacząłem składać pocałunki na karku i szyi brunetki dekoncentrując Ją tym. Odebrała i co jakiś czas delikatnie uderzała mnie w głowę nakazując abym przestał.-Zaraz będę.
-Co się stało?-Zapytałem widząc, jak dziewczyna nerwowo kieruje się ku wyjściu.
-Od godziny powinnam być w pracy. Ten zegarek nawala.-Rzuciła i wybiegła z domu. Kiedyś coś wspominała, że czasem się zatrzymuje na kilka godzin, ale nie przywiązywaliśmy do tego większej uwagi. Wziąłem głęboki oddech i wtuliłem twarz w ulubioną poduszkę Victorii. Miała swoja ulubioną poduszkę, prześcieradło, kołdrę, piosenkę, zegarek, kolor, zdjęcie, pomieszczenie, napój, jedzenie, film, liczbę, serial, spodnie, bluzę, buty, koszulkę, pidżamę, dzień tygodnia, miesiąc, książkę, kolor, zapach. Wiedziałem o tym wszystkim, znałem każdy tytuł i każdą Jej ulubioną rzecz. Jedynie jeśli chodzi o pomieszczenie jest mały problem. Uwielbia swój pokój, ale mój też lubi. I jeszcze pokój Zayna, który Jej się strasznie podoba ze względu na unikalny wygląd. Malik pokrył ściany swoimi rysunkami, ważnymi słowami i zdjęciami. Wszystkich intrygowało to pomieszczenie. Zaciągnąłem się zapachem lilii, który dało się wyczuć na poduszce. Lubiła ją i kołdrę z tego kompletu tak bardzo, ze nawet jak nocowała w moim pokoju musiała leżeć na swojej poduszce pod swoja kołdrą. Nie mogłem leżeć cały dzień w łóżku Victorii, więc wstałem zabierając ze sobą swoje rzeczy poszedłem do swojego pokoju, a następnie zacząłem się doprowadzać do stanu 'używalności'.
Oczami Victorii
-Cholera, Cindy przepraszam. Zegarek mi się popsuł, ale mam do niego sentyment i zawsze odkładam kupno nowego na potem.
-Nic się nie stało. Po prostu się martwiłam.
-To miłe. Niall tez nie zauważył, że zegarek jest popsuty i spokojnie brzdąkał na gitarze.
-Jest w porządku. Jak minęła Ci noc?
-Zignoruję podteksty, którymi przesączone było to pytanie i odpowiem, że źle.-Usiadłam na krześle uśmiechając się do Cindy.
-Czemu?-Zapytała marszcząc brwi ze zdziwienia.
-Niall sie strasznie rozpycha.
-Myślałam, że się nie wyspałaś, czy coś.-Powiedziała złośliwie uzupełniając karty czytelników.
-Jesteś okropna.
-Horan nadal Ci gada o dzieciach?
-Trochę.-Mruknęłam rozglądając się po pomieszczeniu.-Iść po kawę?
-Oh, nie. Sama przyjdzie.
-Jak to?-Zapytałam zdziwiona.
-Normalnie.-Wzruszyła ramionami, a w tym momencie do środka wszedł blondyn z dwoma kubkami kawy.-O wilku mowa.-Czy to nie jest ten chłopak, który był tu wczoraj?
-Wasza kawa.-Odparł uprzejmie stawiając przed nami napoje.
-Wielkie dzięki Lucas.
-Luke. Po prostu Luke.-Blondyn zaśmiał się, a na twarzy Cindy pojawił się pokaźny rumieniec.-Oh, jestem Luke Hemmings.
-Victoria. Miło mi Cie poznać. I dzięki za kawę.
-Nie ma za co. To dla mnie przyjemność.
-Dostarczanie kawy jest Twoim hobby, czy coś?
-Nie. Ale miło mi, że mogłem Wam chociaż trochę ułatwić pracę.
-Lukey, pośpiesz się. Ile można zanosić kawę?-Do środka wszedł zirytowany Mulat.-No i oczywiście witam piękne panie.-Uśmiechnął się szeroko w naszym kierunku.
-Cześć.-Mruknęła Cindy nadal zażenowana swoją pomyłką. Chłopak podszedł do biurka i oparł się o nie łokciami schylając się w stronę blondynki.
-Humorek nie dopisuje? Jestem Calum.-Dodał z szerokim uśmiechem. Mahone nadal zawzięcie coś przepisywała nie zwracając uwagi na chłopaka.
-Cindy?-Szepnęłam lekko kopiąc ją w nogę. Podniosła głowę wyrwała z siebie ciche "oh", gdy znalazła zie twarzą twarz z Nim.
-Ładne imię. Cindy brzmi tak... słodko.
-A Calum dziwnie.-Luke wybuchnął śmiechem słysząc słowa Mahone. Powiedziałam do Niego niemo "Czy On Ją podrywa?". Blondyn pokiwał przecząco głowa, przez co sytuacja była jeszcze dziwniejsza.
-Cóż, porozmawiamy następnym razem, prawda Cindy? Teraz ja i ten durny pingwin jesteśmy zajęci. Do zobaczenia i miłego dnia. W imieniu moim i tego nie wychowanego głąba.-Powiedział uśmiechnięty Calum i poszedł w stronę wyjścia, a Hemmings zmierzył Go wzrokiem pełnym irytacji.
-Lecisz na Niego?-Zapytałam prosto z mostu.
-Nie. Poza tym, to gej.
-Powiedział Ci?
-Ja się znam na ludziach.-Do środka wszedł Zayn i Harry.
-A ten tu czego?-Mruknęła blondyna. Miała na myśli Stylesa, z którym tak bardzo sobie nawzajem dogryzali.
-Tez miło Cię widzieć kochanie.-Zachichotał brunet.
-Jesteś obleśny.
-A Ty gruba. I dlatego przyniosłem Ci ciasto, żebyś mogła uleczyć swoje kompleksy jedząc ile się da.
-Ktoś tu dawno nie uprawiał seksu. Bo najpierw trzeba mieć z kim.
-A tak się składa, że ja mam.
-Ciekawe, kto się pokusił na takiego palanta, jak Ty.
-Na pewno nikt Twojego pokroju, Kotku. Nie mam tak niskiej samooceny.-Powiedział przesyłając Jej buziaczka w powietrzu. Cindy udała odruch wymiotny, a Zayn przewrócił oczami.
-Przyszedłem się pożegnać.
-Jedziesz do Bradford?
-Yhym. Z Perrie.
-No dobra, a ten pajac co tu robi?-Mahone ponownie wkroczyła do akcji.
-Odwozi nas na lotnisko, ale tak bardzo się za Tobą stęsknił, że przyszedł tu ze mną.
-Wielka szkoda. Zabiera mi tlen.
-Powtórz bo się nie równo oplułaś, mała żmijo.
-Żmijo? Oh, po ostatniej imprezie mówiłeś na mnie inaczej.-Harry momentalnie zbladł i ciężko przełknął ślinę. Uderzyła w czuły punkt. Po tej imprezie nie pamiętał zupełnie nic.
-Czy my, no wiesz, przespałem się z Tobą?
-Chciałbyś. Nie upadłam tak nisko jak Ty. I przede wszystkim moja fryzura nie wygląda jak stary mop do podłogi.
-Ale za to wygląda jak siano.

Siedziałam jedząc szarlotkę od chłopaków i słuchając Cindy mówiącej, jaki Styles jest obleśny i tak dalej. Przed chwilą był tu Liam informując, że przez jakieś dwa dni będzie u Caitlin. Przy okazji dowiedziałam się, że ten cały bankiet jest odwołany. Drzwi otworzyły się, a do środka wszedł rozpromieniony Niall z dwoma kubkami w dłoniach. Tylko. Nie. Kawa. Liam też przyniósł nam kawę.
-Ulubione cappuccino orzechowe dla pięknych pań.-Wybuchnęłyśmy śmiechem. Nie wypiję trzeciej, a w zasadzie czwartej kawy dzisiaj. Może Cindy tak, ale ja nie.-Wpadłem zobaczyć, jak się czujesz. Ale widzę, że świetnie.-Przytaknęłam kontynuując jedzenie ciasta.-Nie będę Wam zajmował czasu bo wpadłem tylko na moment, więc przepraszam, ale spadam. Kocham Cię, Vicky. Do zobaczenia w domu.-Puścił mi oczko i postawił kubki na blacie. Wyszedł z budynku, a zaraz po tym do środka wszedł Austin, brat Cindy.
-Jeżeli masz kawę albo ciastka to wyjdź i nie wracaj.
-Spokojnie blondyneczko. Mam świetny pomysł. Jutro macie wolne, więc pomyślałem, że może wyjdziemy na jakieś kręgle. Vicky, Niall i chłopaki, Cindy i ja.
-A Melody?
-Jak zwykle nie ma czasu.
-Liam i Zayn odpadają. Tommo pewnie pojedzie do domu. Wiecie, niedawno urodziło Mu się rodzeństwo.
-Rozumiem, ale postaraj się namówić resztę, okej?
-Spróbuję.
-Do zobaczenia.
-Już idziesz? Chwała Bogu.
-Umówiłem się siostrzyczko. Na randkę. Tobie też radzę zacząć szukać faceta. Może taki Styles byłby dobrym kandydatem?-Zadrwił brunet wychodząc ze środka.
-Zaraz coś popsuję.-Mruknęła blondynka opierając głowę o biurko. Siedziałyśmy chwilę w ciszy.
-Co znowu?!-Burknęła Cindy słysząc otwierane drzwi. Spojrzałam na Nią, a Ona widząc postać wchodzącą do biblioteki, zdębiała...