sobota, 31 maja 2014

Rozdział 2 "These days"*

Oczami Victorii
-Ey, nie przepraszaj. Ja już wszystko wiem.-Powiedział całując mnie w czoło. Spojrzałam zszokowana na Nialla. 
Co On do cholery wiedział?
-Co wiesz?-Zapytałam totalnie zdezorientowana.
-Oh, każda kobieta ma kilka dni w miesiącu, podczas których ma prawo do takiego zachowania. Ale to raczej wiesz.-Powiedział cały czas szeroko się uśmiechając.
-No i co z tego?
-Masz te dni.-Spojrzałam na Niego szeroko otwartymi oczami.-To znaczy masz okres.-Dodał zadowolony z siebie i delikatnie pocałował mnie w czoło. 
-Skąd ta pewność?-Zapytałam zirytowana biorąc głęboki wdech.
-Myślisz, że nie wiedziałem o takim czymś, jak kalendarzyki i te inne pierdoły? Dużo o tym czytałem w internecie. Chociaż w szkole mnie uczyli, że to jest naturalny sposób antykoncepcji, więc Ty chyba nie musisz takiego prowadzić. Chyba, że wolisz wiedzieć, kiedy...-Usiadłam prosto na kanapie i oparłam łokcie na kolanach.
-Przestań.-Poprosiłam spokojnie i zaczęłam głęboko oddychać.
-Jak sobie życzysz.
-O jakim kalendarzyku mówisz?-Zapytałam spokojnie.
-No tym, co znalazłem w Twoim pokoju. Taki fioletowy w białe kropki i ze wstążką do zawiązywania.
-Chyba zacznę zamykać pokój na klucz...-Mruknęłam poirytowana.
-I tak do niego wejdę. W internecie jest pełno sposobów na włamanie się do czyjegoś pokoju.-Niall wzruszył ramionami upijając łyk mojej herbaty.
-Przynieś mi coś na uspokojenie. Melisę zaparz, jakieś prochy. Cokolwiek.
-W internecie czytałem, że w te dni pomaga jedzenie lodów.
-Przestań korzystać z internetu. Błagam. Albo zostań ginekologiem skoro jesteś takim specjalistą.-Niall głośno się zaśmiał i powoli wstał z kanapy.-A jeżeli ktokolwiek się dowie, nie żyjesz.
-Umm, okeeej?-Przeciągnął uśmiechając się niewinnie.
-Już Im powiedziałeś, prawda?-Zapytałam starając się głęboko oddychać.
-Tylko się nie denerwuj, dobrze? Tak jakoś przypadkiem wyszło. Nie możesz się denerwować. Ja Ci zaraz zaparzę melisę, a Ty sobie odpocznij po pracy.-Mówił powoli Niall zakładając w międzyczasie swoje ulubione białe buty. Z racji, że miałam na sobie swoje baleriny rzuciłam się w pogoń za uciekającym Horanem. On już dobrze wie, że Vicky, która ma okres i jest na Niego wkurzona, zagraża Jego życiu i zdrowiu.
-Uduszę Cię debilu!-Krzyknęłam za Nim.
-Pamiętaj, że mnie kochasz!-Odpowiedział przeskakując rzez płot ogródka.
-Nie bądź tego taki pewien.-Z racji, że Niall skacze niezwykle wysoko, ja nie byłam w stanie przeskoczyć półtorametrowego ogrodzenia. Byłam więc zmuszone iść przez furtkę, co zajęło mi chwilę i straciłam Horana z oczu.
-Zaraz tak przypadkiem wyjdzie, że uduszę Cię gołymi rękoma, kreaturo!-Warknęłam idąc zdecydowanym krokiem dookoła domu. Nagle zza rogu wyłonił się blondyn i gwałtownie złączył nasze wargi. Mogę nawet śmiało powiedzieć, że je zaatakował. Uległam Mu. Ugh, co ja poradzę na to, że jest cholernie pociągający, świetnie całuje i Go kocham? Myślcie co chcecie. Powoli odsunął swoją twarz na kilka centymetrów i przygryzł delikatnie swoją dolną wargę uśmiechając się.
-Kocham Cię, Vicky.-Szepnął patrząc mi w oczy. Ludzie, kurwa, tonę.-Jak masz okres też Cię kocham.-Zaśmiał się, a ja mogłam tylko się domyślać, jak cholernie czerwona teraz byłam.
-Palant.-Mruknęłam opierając czoło o Jego klatkę piersiową, która lekko zadrżała pod wpływem śmiechu.
-Chodź lepiej do domu.-Powiedział obejmując mnie i idąc w stronę drzwi.-Muszę Ci zaparzyć jakieś zioła. Czytałem w internecie, że...
-Niall, przymknij się. To mi pomoże najbardziej.
-A jeszcze wczoraj mówiłaś, że kochasz mój głos. Więc albo mam inny głos, albo wczoraj jeszcze nie miałaś okresu.
-Jeżeli zaraz nie dostanę czegoś mocnego na nerwy, to przysięgam, że coś rozpierdolę.
-Po pierwsze, przekleństwa z Twoich ust nie brzmią dobrze, ale wszystko inne owszem. Nawiasem mówiąc jednak wolę pocałunek niż słowa. A po drugie, jak bardzo mocnego?
-Biorąc pod uwagę to, jak bardzo irytujący dzisiaj jesteś, bardzo mocne.
-To ja już wiem co Ci pomoże.-Powiedział uśmiechając się szerzej i przepuszczając mnie w drzwiach.
-Doprawdy?-Zapytałam stając w korytarzu.
-Yhym. Czytałem coś o tym w internecie.-Powiedział dumnie podchodząc do mnie. Delikatnie złączył nasze usta. Czując, jak wplatam palce w Jego fryzurę, pogłębił pocałunek. Delikatnie pociągnęłam Go za włosy, przez co wydał z siebie cichy jęk. Zdecydowanym ruchem zdjął z siebie swoją bluzę i rzucił ją na podłogę. Niall wkładał w ten pocałunek tyle namiętności i uczucia, ile jeszcze nigdy mi nie okazywał. Nie ma co kryć, że ja wcale nie byłam lepsza. W końcu muszę Mu wynagrodzić tego debila i kreaturę. Dłonie Horana błądziły po moich plecach po chwili odnajdując róg mojej granatowej koszulki. Wsunął pod nią ręce delikatnie masując skórę na plecach. Ostrożnie, a zarazem zdecydowanie przygwoździł mnie do ściany za mną. Powoli zaczął podciągać moją koszulkę w górę, a swoimi ustami przywarł do mojej szyi.
-Co My robimy?-Zapytałam półszeptem patrząc przed siebie.
-Leczymy Twoje nerwy, Skarbie.-Mruknął na chwilę rezygnując ze swojego zajęcia, ale trochę odważniej pociągnął za róg mojej koszulki w górę. Niall miał w zamiarach kolejny raz złączyć nasze wargi, ale Mu przeszkodziłam kładąc palec na Jego rozgrzanych wargach.
-Umm, ale to zmierza w kierunku...
-Wiem. Czyli zmierzamy w DOBRYM kierunku.
-Czekaj, czekaj. Takie bajery to po ślubie. Najpierw ślub, a potem się zastanowię. Tego w Internecie nie przeczytałeś?-Zaśmiałam się wysuwając swoje ciało z Jego uścisku.
- A może dla mnie zrobisz wyjątek od tej zasady, hm?
-Never...-Zaczęłam nucić uśmiechając się tryumfalnie.
-Tak, wiem. Never in my wildest dreams.
Oczami Nialla
-Niall? Mógłbyś zaparzyć dziewięć kubków melisy? Myślę, że się przyda.-Krzyknęła Vicky z salonu. Podniosłem swoją bluzę z podłogi i poszedłem w stronę pokoju dziennego.
-O cholera. Mnie tu nie było!-Krzyknąłem i wbiegłem po schodach na górę widząc w salonie resztę zespołu, Paula i dwóch gości, których kojarzyłem z wytwórni. Oh, ale jakby tego było mało, Harry i Louis szeptali między sobą co chwilę wybuchając śmiechem. Ale kto mógł przewidzieć, że nagle pojawią się w salonie? Ej, sorry, ale w moim mniemaniu byliśmy sami, więc nie musiałem się martwić, czy ktoś Nas usłyszy. Brawo, Louis i Harry. Śmiejcie się dalej, podczas gdy Liam szykuje dla mnie nie małą zjebę. To nie moja wina! Powinien wziąć pod uwagę, że skoro jesteśmy parą, to prędzej czy później to zrobimy, ok? Rzuciłem bluzę na łóżko i wyjrzałem przez okno. Oh, gratulacje Horan! Jak mogłeś nie zauważyć auta przed domem? Reszta zespołu zaparkowała w obszernym garażu. Weź się w garść. Wziąłem głęboki wdech i  powoli wyszedłem z pokoju. Cicho zbiegłem po schodach i pośpiesznie poprawiłem swoje poczochrane włosy. W salonie brakowało tylko Victorii.
-Gdzie jest Vicky?-Zapytałem patrząc na każdego w salonie.
-Nie przyszliśmy rozmawiać o Niej. Chociaż widzę, że o tym też wypada pogadać.-Burknął facet w garniturze.
-Pieprz się.-Mruknąłem pod nosem, na co Zayn delikatnie się zaśmiał. Ignorując mordercze spojrzenie tego faceta powędrowałem do kuchni, gdzie przy blacie stała brunetka pijąc herbatę.
-Chodź do salonu.-Poprosiłem łapiąc Ją za dłoń. Dziewczyna odstawiła swój ulubiony kubek i posłusznie poszła ze mną. Usiadłem na kanapie koło Zayna i posadziłem sobie Victorię na kolanach. Brunetka przez chwilę się wierciła, ale w końcu znalazła wygodne miejsce.
-Może zaczniemy od początku.
-Myślę, że lepiej będzie, jak ja to powiem.-Odezwał się Paul.-Chłopaki, cholernie mi z tym ciężko, ale odchodzę. Przepraszam, że Was tak nagle zostawiam, ale jak tylko będę mógł, wrócę specjalnie dla One Direction.
-Czemu?-Zapytał Zayn.
-Powody rodzinne.
-Kto teraz się nami zajmie?
-Długo szukaliśmy mojego zastępcy, Liam. Wybrałem najlepszego menedżera i mam nadzieję, że Go przyjmiecie równie ciepło, jak mnie. -Paul wskazał na gościa po Jego prawej stronie. Wyglądał bardziej, jak gangster.
-Peter Montez.-Powiedział, przez co pokazał, że nie jest zbyt miły.
-I druga sprawa. Pamiętajcie, że jesteście nowi w tym świecie i nie możecie sobie pozwolić na jakieś wyskoki. -Mruknął Darell, mężczyzna w garniturze.
-Chodzi tutaj o niezapowiedziane ciąże, publiczne romansowanie i tym podobne.-Peter spojrzał kolejno na mnie i na Harry'ego oraz Liama.
-Przepraszam, ale pójdę na górę. Trochę się źle poczułam.-Mruknęła brunetka stając na nogi. Posłałem Jej troskliwe spojrzenie i uśmiechnąłem się pokrzepiająco. Dziewczyna w szybkim tempie zniknęła na piętrze.
-Ale mamy w końcu po dwadzieścia lat, a nawet więcej. To chyba jasne, że powoli myślimy o zakładaniu rodziny. Ja nie mam zamiaru odwlekać ślubu z Perrie.
-Nikt nie mówi o odwoływaniu ślubu. Róbcie co chcecie, ale z dziećmi się wstrzymajcie.
-Niczego nam nie zabronisz, Montez.-Warknąłem w Jego stronę.
-Jesteś tego taki pewny? Pamiętaj, że to SYCO zrobiło z Was gwiazdy. A tak się składa, że tam pracuję. Więc nie radzę wystawiać mnie na próbę, bo stracicie wszystko. Kontrakt, sławę i pieniądze.
-Gówno możesz.-Prychnąłem kręcąc głową.
-Mogę więcej niż myślisz. Mogę zabronić Ci związku z Victorią.
-Nie zrobisz tego. Paul, powiedz coś.
-Przykro mi dzieciaku. Ja już nie mam tu nic do gadania. Musicie zaakceptować Jego zasady. Miejmy nadzieję, że do zobaczenia i powodzenia.-Higgins uśmiechnął się i wyszedł z domu.
-Nie zrobisz tego.-Powtórzyłem słabszym głosem.
-Za jakiekolwiek oznaki nieposłuszeństwa i naruszenie kontraktu mogę Cię nawet wypieprzyć z zespołu.
-Możesz mnie wywalić z One Direction, ale odpierdol się od Vicky i naszego związku. Pamiętaj, że my też mamy coś do powiedzenia i uszanuj to. Jeżeli ktoś z nas odejdzie z zespołu, to wszystko się posypie jak domek z kart. Zespół się rozpadnie bez tego brakującego ogniwa, a Wy stracicie kupę kasy. Zapamiętaj to, Montez.
-Jeżeli chcesz, żeby Twój żałosny związek przetrwał to lepiej przestań tyle gadać.
Oczami Vicky
Usiadłam przed biurkiem i włączyłam Twittera na laptopie. Kilka nowych powiadomień i tweetów, w których błagają o follow od One Direction. Spojrzałam w światowe trendy. Dwa szczególnie mnie zaciekawiły, gdyż znajdowały się na pierwszym i drugim miejscu:
#NickyHosticeIsNotReal
#NickyIsReal



*These days - Tytuł ma podwójne znaczenie. W polskim tłumaczeniu 'these days' oznacza 'te dni', a po przeczytaniu rozdziału wiadomo, o jakie dni tutaj chodzi. Może też znaczyć tyle, co 'dzisiejsze czasy'. Chodzi tutaj o wątek z internetem (Niall ciągle mówi, co czytał w internecie), który jest wręcz nieodłączną częścią XXI wieku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz