Oczami Niall'a
Przymknąłem powieki bawiąc się włosami brunetki. Jej ciepły oddech łaskotał mnie w klatkę piersiową. Nie potrafię nawet wyrazić, jak bardzo mi na niej zależy. Nie chcę jej stracić. Nie chcę jej okłamywać, a jednak to robię. Nigdy mi tego nie wybaczy i dlatego nie może się dowiedzieć. Delikatnie pogładziłem dłonią jej odsłonięte ramię. Victoria cicho zamruczała wywołując u mnie jeszcze szerszy uśmiech. Złączyłem swoją dłoń z jej i złożyłem delikatny pocałunek na wierzchu jej dłoni. To cudowne uczucie trzymać w ramionach cały swój świat. Byłem świadom tego, jak łatwo to wszystko mogło zostać zniszczone. Wiedziałem, jak delikatna jest dziewczyna, której miękką skórę mogłem czuć pod palcami. Nie mogłem się doczekać, kiedy to wszystko się skończy i będę mógł przytulać ją bez żadnych wyrzutów sumienia. Muszę rozegrać to wszystko tak, aby była moja niezależnie od wszystkiego. Chciałem wziąć z nią ślub, mieć gromadkę dzieci, dom z ogrodem. Chciałem z nią być już na zawsze. Ale oprócz mojego zachowania było coś jeszcze, albo może ktoś, kto mnie niepokoił. Hemmings. Nie wiem, co ten dzieciak sobie myśli. Chce mi ją odebrać?
-O czym myślisz?-Victoria podparła głowę ręką i spojrzała na mnie z uśmiechem. Jak ja kocham jej uśmiech! Kocham jej oczy, kocham ją całą.
-Myślę, że mam najlepszą dziewczynę, jaka chodzi po tym świecie i że jestem z nią cholernie szczęśliwy.-Powiedziałem wpatrując się w jej oczy. Zaśmiała się cicho i delikatnie pocałowała mnie w policzek. Była taka urocza, gdy to robiła.
-Wyglądasz wyjątkowo korzystnie w tej fryzurze.-Powiedziała mierzwiąc mi włosy.
-Na prawdę? Myślisz, że mogłabyś częściej robić mi taką fryzurę?-Spytałem z lubieżnym uśmiechem na twarzy. brunetka delikatnie przygryzła wargę. Oh, przestań.
-Może.-Przyciągnąłem ją bliżej siebie. Z premedytacją zwilżyła usta językiem. Nasze usta zetknęły się i teraz to ja przygryzałem jej wargę. Zacisnęła piąstkę na moich włosach delikatnie za nią szarpiąc. Położyłem ją na plecach delikatnie się nad nią pochylając. leniwy pocałunek przesiąknięty był uczuciem. Wodziłem dłonią po jej odsłoniętej talii i brzuchu. Za każdym razem, gdy trafiałem na jej czułe miejsce pod żebrami, z jej ust wydobywał się stłumiony chichot. Te cudowne chwile namiętności przerwało głośne pukanie do drzwi. Oddaliłem swoją twarz dwa centymetry i przymknąłem powieki licząc do trzech.
-Czego?!-Warknąłem zirytowany, a Victoria cicho się zaśmiała z mojej reakcji. Zza drzwi usłyszałem jakieś niewyraźne szmery.
-Co robicie?
-Jesteśmy zajęci, Liam.-Przewróciłem oczami z niedowierzaniem. Rozumiem, że troszczy się o Vicky, ale bez przesady. Jestem jego przyjacielem, przy mnie jest bezpieczna. Dobrze, że już nie ma zwyczaju wchodzić do pokoju bez pukania. W tej sytuacji chyba nie dożyłbym jutra.
-Przepraszam, zapomniałem, że nie widzieliście się całe osiem godzin.-Powiedział z sarkazmem, a ja delikatnie się uśmiechnąłem.
-Po co przyszedłeś?
-To taki sposób antykoncepcji, Horan!-Zza drzwi usłyszeliśmy Louisa. Victoria zaczęła się śmiać z jego słów, a ja byłem gotów udusić ich wszystkich.
-Chciałem spytać, czy może nie zmieniliście zdania. Przyjemnie się siedzi o zmierzchu przy muzyce i dobrym jedzeniu z grilla. No i alkoholu.-Spojrzałem na brunetkę. Decyzja należała do niej. Dołączamy do reszty zespołu albo zostajemy w łóżku i...
-Zejdziemy za dziesięć minut.-Oznajmiła, a ja spojrzałem na nią z wyrzutem.
-I tak nie zdążycie w dziesięć minut!
-A zakład, że zdążymy?-Jej odpowiedź na kolejny komentarz Lou, wywołał u mnie uśmiech. Ale po chwili znowu spochmurniałem.-Nie obrażaj się. Pójdziemy tam, a potem, gdy oni będą już nieprzytomni przysięgam, że jestem cała twoja.-Obiecała wstając z łóżka, żeby się ubrać. Poszedłem w jej ślady.
-Trzymam cię za słowo.
-Chyba, że rozboli mnie głowa, będę zmęczona, albo nieprzytomna.-Dodała brunetka zakładając na siebie moją bluzę.
-Bardzo śmieszne.-Mruknąłem pośpiesznie poprawiając włosy. Ubrani i w miarę ogarnięci zeszliśmy na dół, a następnie wyszliśmy na dwór. Victoria zajęła miejsce obok Liama, a ja oczywiście obok niej. Objąłem ją ramieniem.
-I jak? Zdążyliście?-Spytał Harry, którego najwidoczniej Louis wtajemniczył w swoje głupie docinki.
-Nawet dwa razy.-Zażartowała Vicky. Czasami mam wrażenie, że to ona jest w tym domu najdziwniejsza.-Bez spiny, braciszku. Na żartach się nie znasz?-Dodała trącając Liama łokciem. Brunet zmroził ją wzrokiem, a ona zaśmiała się. Nachyliłem się nad jej uchem obejmując ja w talii.
-Wyprowadźmy się stąd. Z daleka od nich.-Wyszeptałem.
-Może kiedyś.-Wzruszyła ramionami. Ledwo się powstrzymywałem przed zaciągnięciem jej z powrotem na górę.
-Chcę już teraz.-Marudziłem jej za uchem, czego po prostu nienawidziła. Rzuciła w moją twarz żelką i strąciła moją głowę ze swojego ramienia. W ramach zemsty wsunąłem zimne dłonie pod jej koszulkę. Zaczęła się niespokojnie wiercić, a po chwili nawet zaczęła się śmiać.
-Masz zimne ręce!-Pisnęła próbując się wyswobodzić z mojego uścisku.
-Ew, nie przy stole!-Jęknął znudzony Zayn. Liam natychmiast skierował swój wzrok na nas. Poczułem się trochę jak dzieciak, który coś przeskrobał. Spoważniałem kuląc się pod wpływem jego srogiego spojrzenia. Payne był jedyną osobą z tego towarzystwa, przed którą czułe respekt.
-Masz może ochotę przynieść piwo, Nialler?-Skierował pytanie do mnie, a ja niemal od razu zerwałem się z miejsca. Jestem pewien, że gdyby nie zespół, Liam byłby teraz prezesem jakiejś firmy. Potrafił podporządkować sobie ludzi. Może z jednym małym wyjątkiem, Victorią. Często postępowała na przekór jemu, żeby tylko go wkurzyć. Pchnąłem drzwi balkonowe i obejrzałem się jeszcze na przyjaciół. Jak zwykle żartowali i mówili głośniej niż to było konieczne. W dziwnych podskokach skierowałem się do kuchni i otworzyłem lodówkę. Z dolnej półki chwyciłem sześciopak piwa i powoli wróciłem do ogrodu. Postawiłem opakowanie na stole i usiadłem na swoim miejscu. Louis nagle poderwał się z miejsca i zwiększył głośność na odtwarzaczu. Rozpoznałem jedną z lepszych piosenek Taylor Swift. Właśnie tej Taylor, byłej Harry'ego. Zadziwiające, jak szybko Tay stała się sławna. Przeprowadzka do Ameryki i udział w miejscowym konkursie talentów okazał się być strzałem w dziesiątkę. Teraz jej piosenki lądują na szczytach list przebojów na całym świecie- oczywiście zaraz za One Direction.
-It feels like a perfect night To dress up like hipsters-Zaczął Louis. Wszyscy spojrzeli w jego kierunku, żeby nie przegapić tego widoku.
-And make fun of our exes-Ten jeden wers zaśpiewał też Harry dołączając do swojego przyjaciela. Głównie Hazz tańczył, a Lou śpiewał.
-I don’t know about you, but I’m feeling twenty-two
Everything will be alright if
You keep me next to you
You don’t know about me
But I’ll bet you want to
Everything will be alright if
We just keep dancing like we’re... twenty-two, twenty-two-Wykrzyczał Louis.
-Masz zimne ręce!-Pisnęła próbując się wyswobodzić z mojego uścisku.
-Ew, nie przy stole!-Jęknął znudzony Zayn. Liam natychmiast skierował swój wzrok na nas. Poczułem się trochę jak dzieciak, który coś przeskrobał. Spoważniałem kuląc się pod wpływem jego srogiego spojrzenia. Payne był jedyną osobą z tego towarzystwa, przed którą czułe respekt.
-Masz może ochotę przynieść piwo, Nialler?-Skierował pytanie do mnie, a ja niemal od razu zerwałem się z miejsca. Jestem pewien, że gdyby nie zespół, Liam byłby teraz prezesem jakiejś firmy. Potrafił podporządkować sobie ludzi. Może z jednym małym wyjątkiem, Victorią. Często postępowała na przekór jemu, żeby tylko go wkurzyć. Pchnąłem drzwi balkonowe i obejrzałem się jeszcze na przyjaciół. Jak zwykle żartowali i mówili głośniej niż to było konieczne. W dziwnych podskokach skierowałem się do kuchni i otworzyłem lodówkę. Z dolnej półki chwyciłem sześciopak piwa i powoli wróciłem do ogrodu. Postawiłem opakowanie na stole i usiadłem na swoim miejscu. Louis nagle poderwał się z miejsca i zwiększył głośność na odtwarzaczu. Rozpoznałem jedną z lepszych piosenek Taylor Swift. Właśnie tej Taylor, byłej Harry'ego. Zadziwiające, jak szybko Tay stała się sławna. Przeprowadzka do Ameryki i udział w miejscowym konkursie talentów okazał się być strzałem w dziesiątkę. Teraz jej piosenki lądują na szczytach list przebojów na całym świecie- oczywiście zaraz za One Direction.
-It feels like a perfect night To dress up like hipsters-Zaczął Louis. Wszyscy spojrzeli w jego kierunku, żeby nie przegapić tego widoku.
-And make fun of our exes-Ten jeden wers zaśpiewał też Harry dołączając do swojego przyjaciela. Głównie Hazz tańczył, a Lou śpiewał.
-I don’t know about you, but I’m feeling twenty-two
Everything will be alright if
You keep me next to you
You don’t know about me
But I’ll bet you want to
Everything will be alright if
We just keep dancing like we’re... twenty-two, twenty-two-Wykrzyczał Louis.
-Kurwa, Tommo, wyłącz to! Hall się obudziła.-Poinformował Zayn, a wszyscy z paniką spojrzeli na sąsiedni dom. Tomlinson biegiem rzucił się do odtwarzacza. Muzyka ucichła, a na balkon wyszła pulchna kobieta w szlafroku.
-Jeżeli się nie uspokoicie, dzwonię po policję.-Mruknął Liam pod nosem upijając łyk piwa z butelki.
-Jeżeli się nie uspokoicie, dzwonię po policję!-Krzyknęła pani Hall, co prawie doprowadziło do wybuchu śmiechu. Po tak wielu interwencjach z jej strony Liam potrafił przewidzieć każde jej słowo.
-Ale to u państwa Parker z na przeciwka!-Odpowiedział Zayn z opanowaniem. Kobieta jeszcze pogadała pod nosem, po czym zniknęła w ciemnościach domu. Zayn przybił piątkę Liamowi, po czym zaczął przeszukiwać kieszenie swojej kurtki. Wyjął paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyciągnął jednego i odpalił. Zaciągnął się i powoli wypuścił dym odchylając głowę do tyłu. Zanim ktokolwiek zdążył się zorientować, Louis powtarzał jego czynność nie fatygując się, żeby wziąć nowego papierosa, tylko zabrał Zaynowi.
-To niehigieniczne, frajerze.-Mruknął Malik odbierając swoją zdobycz.
-Seks też jest niehigieniczny i nikt z nas nie narzeka.-Odgryzł się Tommo ponownie kradnąc papierosa. Payne sięgnął do paczki leżącej przed Zaynem. Również odpalił jednego, a wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Nikt, zupełnie nikt nie widział jeszcze palącego Payne'a.
-No co?-Spytał wypuszczając siwą chmurkę dymu. Wyciągnął rękę w moją stronę. Skorzystałem z jego propozycji. To nie było coś, czego wcześniej nie robiłem. Czasem zdarza mi się wypalić jednego albo dwa. Victoria posłała mi srogie spojrzenie. Aktualnie wszyscy byli skupieni na tytoniu. Z wyjątkiem Harry'ego i Vicky, którzy nie palili. Jej chude palce chwyciły papierosa i już chciała wsunąć go między wargi, gdy Liam przejął Malboro odsuwając rękę najdalej jak tylko mógł.-Chyba cię popierdoliło.-Zaśmiałem się z jej urażonej miny.
-Niby czemu?-Skrzyżowała ramiona na wysokości piersi opatulając się mocniej bluzą.
-Bo nie.-Odparł rzeczowo brunet. Victoria szukała wsparcia we mnie, ale tylko pokręciłem głową.
-To nie jest argument.
-Owszem, jest. I nie dyskutuj ze mną, jestem twoim starszym bratem.
-Tylko przyrodnim.-Mruknęła pod nosem.
-Nie zaczynaj kłótni, okej?!-Payne podniósł głos, a Victoria tylko fuknęła pod nosem i przecisnęła się nad moimi kolanami. Szybkim krokiem poszła w stronę domu.
-Gdzie idziesz?-Zawołałem za nią. Vicky zatrzymała się odwracając głowę.
-Domyśl się. A, zapomniałabym. Nie będzie mnie na waszym koncercie. Tak wyszło, że oddałam swój bilet waszej fance. Dobranoc.-Warknęła i zniknęła w domu trzaskając za sobą drzwiami. Świetnie, teraz przez najbliższe dwa dni w domu będzie napięta atmosfera.
-Nikomu nie życzę takiej siostry.-Wyrzucił z siebie razem z dymem tytoniowym brunet.-Uparta jak cholera i zachowuje się jak dzieciak.
Tydzień później
Ten wieczór mieliśmy spędzić w towarzystwie Caluma i Hemmingsa w mieszkaniu Hooda. W efekcie tylko Victoria i ja się tam pojawiliśmy. Oglądaliśmy jakiś nudny film, więc wcale mnie nie zdziwiło, gdy Vicky zasnęła. Znalazła świetną pozycję do snu. Głowę położyła na moich kolanach, a nogi na Luke'u i Calumie. Nikt nie miał z tym problemu. Przyznaję, że nie spodobało mi się, gdy usiadła między mną, a blondynem, ale nie chciałem wszczynać kłótni. Odwróciłem wzrok od ekranu i spojrzałem na chłopaków. Hood usunął jakiś czas temu, a Hemmings uparcie oglądał film. Mój wzrok zjechał niżej, a ja niemal wybuchnąłem ze złości. Jego dłoń beztrosko gładziła kolano MOJEJ Victorii. Co za wyrachowany kutas! To tylko potwierdziło moją opinię o nim. Delikatnie pochyliłem się nad twarzą śpiącej, i nieświadomej wszystkiego, dziewczyny. Złożyłem delikatny pocałunek na jej rozchylonych wargach. Cichutko mruknęła otwierając oczy.
-Aniołku, powinniśmy już wracać.-Pokiwała lekko głową i usiadła poprawiając włosy. Uśmiechnęła się do Hemmingsa i powoli wstała.
-Luke, mógłbyś przekazać Calumowi, że to był miły wieczór? Nie mam serca go budzić.-Zwróciła się do blondyna,który również wstał. Rzuciłem mu pogardliwe spojrzenie.
-Jasne. Zawsze do usług, Bella.-Posłał mi złośliwy uśmiech. Co za kicz i tandeta.Mimo to Victoria zachichotała i łapiąc mnie za rękę pociągnęła do drzwi. Zasunęła jeszcze bluzę i znów zwróciła się do Hemmingsa.
-Miłych snów, Lukey.-Że co kurwa.
-Będą. Nawzajem.-Bez pożegnania wyszedłem z mieszkania. Skierowaliśmysię w stronę wyjścia na parking. Calum mieszkał na parterze tłumacząc się tym, że często wraca pijany po imprezie i nie znosi schodów.
-Załóż kaptur.-Poleciłem Victorii zatrzymując się przy drzwiach. Przewróciła oczami i nadciągnęła materiał na głowę. Przepuściłem ją w drzwiach i wyszedłem zaraz za nią. Zostawiłem samochód dość blisko.
-Jesteś zły, czy coś się stało?-Spytała zatrzymując się na moment.
-Nie.-Rzuciłem obojętnie szukając kluczyków od auta w kieszeni. Irytowało mnie, że przez ten tydzień zaprzyjaźniła się właśnie z Luke'iem. Nie miałem nic przeciwko Calumowi, czy Ashtonowi, ale Hemmings nie miał czystych intencji. Nacisnąłem przycisk odblokowywujący drzwi, a małe lampki zamigały.Victoria spokojnie wsiadła i zapięła pasy czekając na mnie. Spojrzałem na zegarek na moim nadgarstku. Dwanaście minut po jedenastej w nocy. Nie śpiesząc się zająłem miejsce kierowcy. Jutro nie musieliśmy wstawać wcześnie. Wywiad mieliśmy zaplanowany na godzinę dziesiątą, potem szybki obiad na mieście, sesja zzdjęciowa i wywiad w radiu. Charmonogram był dość napięty, ale musieliśmy go zaakceptować. Zapewne obiad przyniesie nam ktoś z ekipy, a nie będzie to nic innego, jak jedzenie z jakiegoś fast foodu.
Odpaliłem auto i powoli wyjechałem na ulicę. Ruch o tej porze nie był duży. Ludzie szli do klubów odreagować. W końcu był piątek.
-Postanowiłam odejść z pracy.-Powiedziała niespodziewanie brunetka. Spojrzałem na nią przelotnie myśląc, że żartuje. Liam i ja godzinami próbowaliśmy ją odwieść od pomysłu podjęcia pracy. Zarabialiśmy wystarczająco dużo, aby mogła przebywać w domu.
-Na prawdę? To świetnie.-Powiedziałem obojętnie. Nadal byłem zdenerwowany, więc wolałem być obojętny niż mówić ze złością w głosie.
-Jak wam idzie praca nad drugim albumem?-Zadała kolejne pytanie. Wiedziałem, że to była tylko prowokacja, aby sprawdzić, czy znów odpowiem w ten sam sposób.
-Jakoś dajemy radę.
-O co ci chodzi? Jesteś w stosunku do wszystkich taki oziębły.-Westchnąłem zatrzymując się na czerwonym świetle.-Niall.-Spojrzała na mnie z determinacją w oczach.
-Hemmings. Irytuje mnie ten koleś.-Wyrzuciłem z siebie przyciskając pedał gazu.
-Luke? Nie da się go nie lubić, Niall. To bardzo sympatyczny chłopak.-Zaśmiała się lekko jakbyśmy rozmawiami o pogodzie, a tymczasem mowa o moim wrogu i jej przyjacielu w jednym.
-Najwidoczniej da się. Jestem tego najlepszym przykładem.
-Mów do rzeczy. Co według ciebie jest z nim nie tak?
-Oh, proszę cię!-Zaśmiałem się ironicznie.-Na prawdę nie wiesz? On cię podrywa! Te wszystkie uśmieszki, komplementy...-Zacząłem wyliczać. Próbowałem skupić się na drodze, aby choć trochę opanować złość.
-Po prostu jest miły!
-Dla ciebie wszyscy dookoła są twoimi przyjaciółmi. Nie wszyscy są tacy, jacy się wydają! Jak widać są też tacy, którzy z premedytacją wpieprzają się w twój związek, aby go rozbić!-Uderzyłem pięścią w kierownicę. Na chwilę straciłem panowanie nad autem, ale szybko udało mi się je opanować.
-Uspokój się, zanim komuś stanie się krzywda. Porozmawiajmy na spokojnie. Luke jest miły. Nie możesz być zazdrosny o każdy komplementarne i każdy uśmiech bo to cię zgubi. Przecież nie masz problemu, gdy to na przykład Louis albo Zayn powie mi coś miłego, co jest rzadkością.-Jej głos był łagodny. Mówiąc położyła mi dłoń na ramieniu.
-Ale oni są moimi przyjaciółmi i wiem, że jesteś dla nich jak młodsza siostra.-Powiedziałem nieco zirytowany. Porównanie Zayna do tego gnojka nie należało do tych trafnych.
-Ugh, dobra! To jak wytłumaczysz, że nie masz takich zarzutów do Caluma? Jest dla mnie tak samo miły, jak Luke!-Victoria również straciła cierpliwość.
-Chcesz wiedzieć?! Świetnie! Bo Calum nie trzyma dłoni na twoim kolanie, gdy jestem obok, a ty spokojnie śpisz! Calum nie próbuje cię pocałować pod domem, w którym mieszkasz ze swoim chłopakiem! Dlatego!-Wykrzyczałem nawet nie patrząc na Victorię. Miałem dość duszenia w sobie wszystkich emocji. Zjechałem na jakiś mały parking, żeby się uspokoić. Zgasiłem silnik i odsunąłem szybę. Oparłem łokieć o drzwi i przytknąłem zaciśniętą pięść do twarzy. Wbiłem wzrok w auta co jakiś czas przejeżdżające obok unikając jej spojrzenia.
-Widziałeś...-Szepnęła jakby do siebie.-Czemu nic nie zrobiłeś?-Zapytała cicho. Jej głos delikatnie się łamał. Lekko zadrżałem na skutek powiewu wiatru.
-Wypiłem trochę, a poza tym zaraz go odepchnęłaś.
-Spójrz na mnie.-Powiedziała twardo. Spojrzałem w jej zaszklone oczy i przełknąłem ślinę.-To na prawdę głupie wytłumaczenie i dobrze o tym wiesz. Nie wiem, czy ta druga sytuacja zaszła dzisiaj, czy kiedy indziej, nie wiem. Ale myślę, że powinnieneś mi bardziej zaufać. Gdybyś ufał mi bezgranicznie, nigdy by nie doszło do tej kłótni. Dobrze wiesz, że często wyjeżdżasz na dwa miesiące. Nigdy nie miałam wątpliwości, czy jesteś mi wierny. Ty chyba też nie. I teraz przez jedną osobę chcemy to wszystko zniszczyć? Przemyśl to.-Powiedziała łagodnie.
-Ufam ci. Ale nie ufam Hemmingsowi.
-Luke nie mógłby czegoś zrobić bez mojej zgody, więc wychodzi na to, że mi nie ufasz do końca.-Powiedziała smutnym głosem. Wysiadła z auta, więc w szoku zrobiłem to samo.
-Gdzie idziesz?!
-Na spacer. Daj znać, jak podejmiejsz jakąś dojrzałą decyzję.-Widziałem rozczarowanie w jej wilgotnych od łez oczach. Odwróciła się i odeszła naciągając kaptur na głowę. Patrzyłem na jej oddalającą się sylwetkę.
Czas na podjęcie dojrzałej decyzji. Decyzji, które nie koniecznie będą wydawać się dla nas dobre, ale z perspektywy czasu będą najrozsądniejsze. Czas wreszcie odejść od starych przyzwyczajeń.
Powinienem przemyśleć wszystko by rozwiać wszystkie pozory.
Gdy coś jest naszą codziennością, powoli staje się naszym przyzwyczajeniem. Musiałem przeanalizować, na czym mi na prawdę zależy, a co jest tylko fikcją.
Powinienem pójść za nią.
Ale nie poszedłem.
Tydzień później
Ten wieczór mieliśmy spędzić w towarzystwie Caluma i Hemmingsa w mieszkaniu Hooda. W efekcie tylko Victoria i ja się tam pojawiliśmy. Oglądaliśmy jakiś nudny film, więc wcale mnie nie zdziwiło, gdy Vicky zasnęła. Znalazła świetną pozycję do snu. Głowę położyła na moich kolanach, a nogi na Luke'u i Calumie. Nikt nie miał z tym problemu. Przyznaję, że nie spodobało mi się, gdy usiadła między mną, a blondynem, ale nie chciałem wszczynać kłótni. Odwróciłem wzrok od ekranu i spojrzałem na chłopaków. Hood usunął jakiś czas temu, a Hemmings uparcie oglądał film. Mój wzrok zjechał niżej, a ja niemal wybuchnąłem ze złości. Jego dłoń beztrosko gładziła kolano MOJEJ Victorii. Co za wyrachowany kutas! To tylko potwierdziło moją opinię o nim. Delikatnie pochyliłem się nad twarzą śpiącej, i nieświadomej wszystkiego, dziewczyny. Złożyłem delikatny pocałunek na jej rozchylonych wargach. Cichutko mruknęła otwierając oczy.
-Aniołku, powinniśmy już wracać.-Pokiwała lekko głową i usiadła poprawiając włosy. Uśmiechnęła się do Hemmingsa i powoli wstała.
-Luke, mógłbyś przekazać Calumowi, że to był miły wieczór? Nie mam serca go budzić.-Zwróciła się do blondyna,który również wstał. Rzuciłem mu pogardliwe spojrzenie.
-Jasne. Zawsze do usług, Bella.-Posłał mi złośliwy uśmiech. Co za kicz i tandeta.Mimo to Victoria zachichotała i łapiąc mnie za rękę pociągnęła do drzwi. Zasunęła jeszcze bluzę i znów zwróciła się do Hemmingsa.
-Miłych snów, Lukey.-Że co kurwa.
-Będą. Nawzajem.-Bez pożegnania wyszedłem z mieszkania. Skierowaliśmysię w stronę wyjścia na parking. Calum mieszkał na parterze tłumacząc się tym, że często wraca pijany po imprezie i nie znosi schodów.
-Załóż kaptur.-Poleciłem Victorii zatrzymując się przy drzwiach. Przewróciła oczami i nadciągnęła materiał na głowę. Przepuściłem ją w drzwiach i wyszedłem zaraz za nią. Zostawiłem samochód dość blisko.
-Jesteś zły, czy coś się stało?-Spytała zatrzymując się na moment.
-Nie.-Rzuciłem obojętnie szukając kluczyków od auta w kieszeni. Irytowało mnie, że przez ten tydzień zaprzyjaźniła się właśnie z Luke'iem. Nie miałem nic przeciwko Calumowi, czy Ashtonowi, ale Hemmings nie miał czystych intencji. Nacisnąłem przycisk odblokowywujący drzwi, a małe lampki zamigały.Victoria spokojnie wsiadła i zapięła pasy czekając na mnie. Spojrzałem na zegarek na moim nadgarstku. Dwanaście minut po jedenastej w nocy. Nie śpiesząc się zająłem miejsce kierowcy. Jutro nie musieliśmy wstawać wcześnie. Wywiad mieliśmy zaplanowany na godzinę dziesiątą, potem szybki obiad na mieście, sesja zzdjęciowa i wywiad w radiu. Charmonogram był dość napięty, ale musieliśmy go zaakceptować. Zapewne obiad przyniesie nam ktoś z ekipy, a nie będzie to nic innego, jak jedzenie z jakiegoś fast foodu.
Odpaliłem auto i powoli wyjechałem na ulicę. Ruch o tej porze nie był duży. Ludzie szli do klubów odreagować. W końcu był piątek.
-Postanowiłam odejść z pracy.-Powiedziała niespodziewanie brunetka. Spojrzałem na nią przelotnie myśląc, że żartuje. Liam i ja godzinami próbowaliśmy ją odwieść od pomysłu podjęcia pracy. Zarabialiśmy wystarczająco dużo, aby mogła przebywać w domu.
-Na prawdę? To świetnie.-Powiedziałem obojętnie. Nadal byłem zdenerwowany, więc wolałem być obojętny niż mówić ze złością w głosie.
-Jak wam idzie praca nad drugim albumem?-Zadała kolejne pytanie. Wiedziałem, że to była tylko prowokacja, aby sprawdzić, czy znów odpowiem w ten sam sposób.
-Jakoś dajemy radę.
-O co ci chodzi? Jesteś w stosunku do wszystkich taki oziębły.-Westchnąłem zatrzymując się na czerwonym świetle.-Niall.-Spojrzała na mnie z determinacją w oczach.
-Hemmings. Irytuje mnie ten koleś.-Wyrzuciłem z siebie przyciskając pedał gazu.
-Luke? Nie da się go nie lubić, Niall. To bardzo sympatyczny chłopak.-Zaśmiała się lekko jakbyśmy rozmawiami o pogodzie, a tymczasem mowa o moim wrogu i jej przyjacielu w jednym.
-Najwidoczniej da się. Jestem tego najlepszym przykładem.
-Mów do rzeczy. Co według ciebie jest z nim nie tak?
-Oh, proszę cię!-Zaśmiałem się ironicznie.-Na prawdę nie wiesz? On cię podrywa! Te wszystkie uśmieszki, komplementy...-Zacząłem wyliczać. Próbowałem skupić się na drodze, aby choć trochę opanować złość.
-Po prostu jest miły!
-Dla ciebie wszyscy dookoła są twoimi przyjaciółmi. Nie wszyscy są tacy, jacy się wydają! Jak widać są też tacy, którzy z premedytacją wpieprzają się w twój związek, aby go rozbić!-Uderzyłem pięścią w kierownicę. Na chwilę straciłem panowanie nad autem, ale szybko udało mi się je opanować.
-Uspokój się, zanim komuś stanie się krzywda. Porozmawiajmy na spokojnie. Luke jest miły. Nie możesz być zazdrosny o każdy komplementarne i każdy uśmiech bo to cię zgubi. Przecież nie masz problemu, gdy to na przykład Louis albo Zayn powie mi coś miłego, co jest rzadkością.-Jej głos był łagodny. Mówiąc położyła mi dłoń na ramieniu.
-Ale oni są moimi przyjaciółmi i wiem, że jesteś dla nich jak młodsza siostra.-Powiedziałem nieco zirytowany. Porównanie Zayna do tego gnojka nie należało do tych trafnych.
-Ugh, dobra! To jak wytłumaczysz, że nie masz takich zarzutów do Caluma? Jest dla mnie tak samo miły, jak Luke!-Victoria również straciła cierpliwość.
-Chcesz wiedzieć?! Świetnie! Bo Calum nie trzyma dłoni na twoim kolanie, gdy jestem obok, a ty spokojnie śpisz! Calum nie próbuje cię pocałować pod domem, w którym mieszkasz ze swoim chłopakiem! Dlatego!-Wykrzyczałem nawet nie patrząc na Victorię. Miałem dość duszenia w sobie wszystkich emocji. Zjechałem na jakiś mały parking, żeby się uspokoić. Zgasiłem silnik i odsunąłem szybę. Oparłem łokieć o drzwi i przytknąłem zaciśniętą pięść do twarzy. Wbiłem wzrok w auta co jakiś czas przejeżdżające obok unikając jej spojrzenia.
-Widziałeś...-Szepnęła jakby do siebie.-Czemu nic nie zrobiłeś?-Zapytała cicho. Jej głos delikatnie się łamał. Lekko zadrżałem na skutek powiewu wiatru.
-Wypiłem trochę, a poza tym zaraz go odepchnęłaś.
-Spójrz na mnie.-Powiedziała twardo. Spojrzałem w jej zaszklone oczy i przełknąłem ślinę.-To na prawdę głupie wytłumaczenie i dobrze o tym wiesz. Nie wiem, czy ta druga sytuacja zaszła dzisiaj, czy kiedy indziej, nie wiem. Ale myślę, że powinnieneś mi bardziej zaufać. Gdybyś ufał mi bezgranicznie, nigdy by nie doszło do tej kłótni. Dobrze wiesz, że często wyjeżdżasz na dwa miesiące. Nigdy nie miałam wątpliwości, czy jesteś mi wierny. Ty chyba też nie. I teraz przez jedną osobę chcemy to wszystko zniszczyć? Przemyśl to.-Powiedziała łagodnie.
-Ufam ci. Ale nie ufam Hemmingsowi.
-Luke nie mógłby czegoś zrobić bez mojej zgody, więc wychodzi na to, że mi nie ufasz do końca.-Powiedziała smutnym głosem. Wysiadła z auta, więc w szoku zrobiłem to samo.
-Gdzie idziesz?!
-Na spacer. Daj znać, jak podejmiejsz jakąś dojrzałą decyzję.-Widziałem rozczarowanie w jej wilgotnych od łez oczach. Odwróciła się i odeszła naciągając kaptur na głowę. Patrzyłem na jej oddalającą się sylwetkę.
Czas na podjęcie dojrzałej decyzji. Decyzji, które nie koniecznie będą wydawać się dla nas dobre, ale z perspektywy czasu będą najrozsądniejsze. Czas wreszcie odejść od starych przyzwyczajeń.
Powinienem przemyśleć wszystko by rozwiać wszystkie pozory.
Gdy coś jest naszą codziennością, powoli staje się naszym przyzwyczajeniem. Musiałem przeanalizować, na czym mi na prawdę zależy, a co jest tylko fikcją.
Powinienem pójść za nią.
Ale nie poszedłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz