Wyłączyłam radio w samochodzie i odebrałam połączenie od Liama.
-Hej. Dzwonię, żeby Was poinformować, że mama i Jerry odwołali dzisiejsze spotkanie. Muszą coś pilnie załatwić, więc przełożyli obiad na następny tydzień.-Liam nawet nie dał mi dojść do słowa. Wydałam z siebie irytowane warknięcie.
-Nie mogli odwołać tego wcześniej? Jesteśmy z Niallem już blisko domu, a mogliśmy zostać ta jeszcze trochę.-Po drugiej stronie usłyszałam głośny krzyk i huk.-Liam? Co się tam dzieje?
-Um, nic... To znaczy, Louis miał wypadek.-Wybełkotał nie wyraźnie do telefonu Payne.
-Wypadek?! Co sie stało? O mój Boże, żyje?! Zabierzcie go do szpitala albo wezwijcie pogotowie. Zaraz będziemy w domu.-Zakończyłam połączenie i poprosiłam Nialla, aby trochę przyspieszył. Siedziałam jak na szpilkach, niepokojąc się o Lou. Gdy Niall zaparkował pod domem, od razu wybiegłam z auta w stronę drzwi.
-Liam? Co z Louisem?!-Wrzasnęłam wbiegając do kuchni. Zatrzymałam się w progu i odgarnęłam włosy z twarzy. Spojrzałam na zdezorientowanych chłopców.
-Co jest?-Spojrzałam na Louisa, który był cały i zdrowy.
-Lou? Przecież miałeś wypadek.
-Wypadek?! Ja tylko przyjebałem głową w ścianę!-Spojrzałam na Liama, który wzruszył tylko ramionami i wrócił do poprzedniej czynności, jaką było pisanie czegoś na telefonie.
-Victoria prawie dostała przez was zawału, idioci.-Niall zaśmiał się mijając mnie w progu kuchni. Payne niespodziewanie wybiegł z domu. Powędrowaliśmy za nim wzrokiem. Po chwili telefony chłopaków zawibrowały, a oni szybko odczytali wiadomości. Obserwowałam ich zmienne wyrazy twarzy i ich "potajemne" spojrzenia.
-Coś nie tak?-Spytałam siadając obok Zayna, który wyraźnie się czymś martwił.
-C-co? Nie. Jest w porządku, to znaczy... Oh, mówiłem wam, że wieczorem wpada ekipa Ashtona? Nie? Ugh, już wiecie.-Momentalnie zostałam sama w pomieszczeniu z kilkoma pytaniami w głowie.
Co się dzieje?
Co przede mną ukrywają?
Czemu to robią?
Co było w tych wiadomościach?
Dlaczego mam wrażenie, że mówią mi coraz mniej?
-Victoria?-Liam usiadł na przeciwko i oparł głowę na drżących dłoniach. Może chociaż on mi coś wyjaśni.
-Tak?
-Wiesz, Caitlin jest właśnie w drodze na lotnisko, leci do Kanady. Przed chwilą tu była i... Vicky, my już nie jesteśmy razem.-Wyrzucił z siebie, a po jego policzku spłynęła jedna łza.
-Oh.-Mruknęłam, nie chcąc go męczyć pytaniami. Zwyczajnie usiadłam obok niego i go przytuliłam.
-Myślisz, że mnie znienawidzi?
-Myślę, że nie. Za dużo Was łączyło.
To takie dziwne wypowiadać się o nich w czasie przeszłym.
-Ja otworzę!-Krzyknął Harry, słysząc donośne pukanie do drzwi. Wstałam i poszłam do przedpokoju. Drzwi się otworzyły, a do środka wkroczył uradowany Calum. Podszedł do mnie i stanął obok.
-Jak się masz?-Spytał patrząc na mnie z góry.
-W porządku, a ty?
-Też. Wiesz, że jest z nami jeszcze Luke? Ten, który przyniósł wam kawę do biblioteki, ale nie powiedziałem mu, że idziemy właśnie do Was. Taka trochę niespodzianka.-Naszą krótką wymianę zdań przerwał Ashton.
-Hej, poznajcie...-Zaczął głośno, ale nie dane mu było skończyć.
-Victoria? O mój Boże, nie widziałyśmy się tyle czasu! Świat jesttaki mały!-Moje oczy rozszerzyły się słysząc język polski. Przyjrzałam się uważnie brunetce.
-Nie wierzę. Nell Jasińska?-Spytałam dla pewności.
-Teraz Nell Jackson. Musimy koniecznie pogadać! To gdzie się ulotnimy? Kuchnia?-Złapała mnie za ramię i pociągnęła w stronę pierwszego wejścia, które faktycznie prowadziło do tego pomieszczenia.
-Hej! Nie zostawiaj mnie!-Pisnął Ashton, tupiąc nogą.
-Zamknij się, Ash.-Odpowiedziałam za Nell i obróciłam się w jej stronę.-Jak to się stało?
-Oh, to na prawdę urocza historia. Dostałam półroczne stypendium na naukę tu, w Londynie.
-Byłaś w Londynie tyle czasu i mnie nie odwiedziłaś?
-Ugh, nie miałam twojego numeru. Zmieniałam numer i zapomniałam go spisać. Więc pewnego dnia postanowiłam iść na London Eye i tam spotkałam Ashtona. Jejciu, gdybyś ty widziała, jak on się wtedy do mnie uśmiechnął. Zaczęliśmy rozmawiać, wymieniliśmy się numerami bo na prawdę mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Spotkaliśmy się wiele razy. Potem zostałam jego dziewczyną. Utrzymywaliśmy związek na odległość. I w końcu postanowiłam ulec jego namowom, przenieść się do Londynu na stałe i zamieszkać z nim. Jedyny minus, to jego dziwni przyjaciele. Calum to miły facet, a Luke jest taki... Na prawdę dziwny. Taki nieobecny, zagubiony, roztargniony, nieśmiały, cichy. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby był chory psychicznie.
-Nell! To jest jednak przyjaciel twojego chłopaka i nie powinnaś tak o nim mówić. Może ma po prostu taki charakter.-Wzruszyłam ramionami ucinając temat Luke'a.
-Ale nie będziemy rozmawiać o nim. Jak z Niallem? Dobrze całuje? Uprawialiście już seks? Dobry jest w łóżku?-Zarumieniłam się na jej pytania, ale czego miałam się spodziewać po wiecznie szczerej Nell.-Aw, widzę ten rumieniec. Odpowiedź za odpowiedź? Więc jak wasz związek?
-Ostatnio mieliśmy kilka kłótni, ale jest dobrze. Weekend za miastem dobrze nam zrobił. A Wasz?
-Oh, Ash jest na prawdę kochany! Przy nim czuję się jak prawdziwa księżniczka! Więc... Robiliście już to?
-Um, taaa...-Mruknęłam cicho, odwracając głowę.
-Nie wstydź się! Ile razy? Rozdziewiczył cię? Tradycyjny seks? Robiliście sobie dobrze nawzajem? Wiesz, obciąganie i te sprawy.-Moje oczy rozszerzyły się maksymalnie, słysząc jej pytania.-Odpowiedz, ja też odpowiem na te pytania.
-Ugh, okej. Jeden raz, to był mój pierwszy raz, zwykły seks, nic poza tym. Twoja kolej.
-Więc Ashton jest gorący i świetny w łóżku. Nawet już nie liczę, ile razy to robiliśmy bo to sama przyjemność. Oczywiście wcześniej mnie rozdziewiczył. Oh, raczej wolisz nie wiedzieć co robimy w sypialni i nie tylko, to na pewno nie są zbyt grzeczne rzeczy. Ash gra na perkusji, więc jego ręce są bardzo...
-Za dużo szczegółów. Wróćmy do salonu, chcę mieć ich pod kontrolą i wypadałoby przywitać się z tym blondynem...
-Luke'iem?-Spytała brązowooka wstając.
-Dzięki. Wypadło mi z głowy.-Posłałam jej wdzięczny uśmiech i wyszłyśmy z pomieszczenia. Salon był usty, ale z ogrodu słyszałyśmy krzyki i śmiech chłopców.-Wygląda na to, że przenieśli się do ogrodu.-Mruknęłam jakby do siebie i pchnęłam przeszklone drzwi na taras. Spojrzałam na Ashtona, który stojąc na krawędzi basenu, ściągał z siebie koszulkę.
-Wchodzicie z nami? Woda jest niesamowicie ciepła!-Krzyknął Calum wyłaniając się spod tafli wody.
-Czy po alkoholu to jest na pewno bezpieczne?-spytałam, licząc puste butelki po piwie. Wow, jak im się udało wlać w siebie tak dużo, w tak krótkim czasie?
-Kogo to obchodzi?!-Pisnęła Nell, biegnąc w ich stronę i zrzuciła z siebie ubrania. Ugh, to jej ciało tancerki. Ona i Ash dobrali się doskonale. Spojrzałam na ostatnią osobę, która nie wskoczyła jeszcze do wody, tylko szła w moją stronę. Niall uśmiechał się szeroko, co ja w niewielkim stopniu odwzajemniłam.
-Na prawdę nie masz ochoty popływać?
-Wolę zostać tutaj. Napiję się piwa, czy coś. Mruknęłam sięgając do podręcznej lodówki, aby wyjąć z niej szklaną butelkę. Używając otwieracza, otworzyłam ją. Nim spostrzegłam, Niall z krzykiem skakał do wody, ochlapując pozostałych. Usłyszałam otwieranie drzwi, więc spojrzałam w tamtą stronę. Wysoki blondyn zszedł ze schodków, obojętnie patrząc na przyjaciół.
O Boże, Luke jest na prawdę gorący.
Rękawy jego jeansowej kurtki były podwinięte do łokci. Miał na sobie czarne rurki poprzecierane na kolanach i, zabijcie mnie, On ma zajebiście długie i zgrabne nogi. Idealnie ułożona fryzura, kolczyk w wardze, czarny T-shirt z nadrukiem, czarne Vansy, jego wyraz twarzy i reszta tworzyły obraz typowego bad boy'a.
Nie gap się. Przypominam, że masz chłopaka, który jest kilkanaście metrów dalej.
-Nie myślałem, że kiedyś się jeszcze spotkamy, a tym bardziej w domu Twojego chłopaka.-Zamrugałam kilka razy, gdy zdałam sobie sprawę, że Luke usiadł na drugim końcu ławki. Odpowiedziałam milczeniem i upiłam trochę napoju z butelki.-Nie ocenia się książki po okładce, prawda? Ale gdybyś miała opisać Calum'a w pięciu określeniach, jak byś to zrobiła?
-Nie mogę powiedzieć, że nie jestem zaskoczona twoim pytaniem. Na prawdę nie umiem na nie odpowiedzieć. Ale może jeszcze trzy butelki później dam radę.-Blondyn zaśmiał się, odchylając głowę w tył.
-Po alkoholu jest łatwiej ubrać myśli w słowa, będąc szczerym, prawda?
-Tak myślę. Wydaje mi się, że człowiek jakby traci umiejętność kłamania.-Przyznaję, to co powiedziałam nie było ani trochę mądre, ale hej, na prawdę mnie zbił z tropu.
I talk a lot of shit,
When I'm drinkin' baby,
I'm known to go a little too fast
Don't mind all my friends,
I know they're all crazy,
But they're the only friends that I have.
-Taaa. Pod wpływem pierdolę same głupoty. Będąc trzeźwym, nawet bym nie nawiązał z tobą rozmowy.-Ktoś mi może wyjaśnić, czemu on jest taki... Tajemniczy/dziwny/skomplikowany?
-Nie wyglądasz na pijanego.
-A tak na prawdę jestem najebany jak cholera i nie pojmuję sposobu, w jaki jeszcze funkcjonuję, ale to jest fajne.-Może rzeczywiście jest pijany? Sądząc po jego dziwnym zachowaniu, tak.
-Chcesz mi powiedzieć, że upiłeś się piwem?-Zaśmiałam się, zerkając na niego kątem oka.
-A czy ktokolwiek powiedział, że przyjechałem tu trzeźwy?-Między nami zapanowała niezręczna cisza.
-Więc... Przyjaźnisz się z Ashtonem i Calumem, racja?-Podjęłam próbę podtrzymania rozmowy i, wow, to przyniosło efekty. Niebieskooki już otwierał usta, żeby się odezwać, gdy przerwał nam głos Ashtona.
-Hemmings, ty mała kurwo!-W naszym kierunku poleciała piłka od siatkówki. Oh tak, ich przyjaźń jest taka urocza. Ale faceci chyba tak mają. Dziewczyny też, ale tylko jak są prawdziwymi przyjaciółkami. Luke z zadziwiająco dobrym refleksem złapał piłkę i podrzucił się jedną ręką, a następnie uderzył w nią pięścią, gdy była w powietrzu. Przedmiot poleciał w stronę Ashtona i odbił się od jego głowy.
-Nie zwracaj na nich uwagi. Może i są pierdolnięci, ale to świetni przyjaciele.
-Hej! Rocznik '95 to najgorszy rocznik eveeeer!-Wrzasnął Calum w naszą stronę.
-Zamknij się, Hood!-Krzyknęliśmy w stronę Mulata jednocześnie i spojrzeliśmy na siebie zdziwieni.
-Myślałam, ze jesteś starszy.
-Też myślałem, że jesteś starsza.-Uniosłam brew ku górze, widząc, że nie do końca przemyślał swoją wypowiedź.-Ugh, to jest właśnie to gówno, które mówię po alkoholu. Miałem na myśli, że wyglądasz dojrzale jak na swój wiek i... Ey, czy ja wyglądam, jak typowy bad boy?
-Dopóki się nie uśmiechniesz, to tak.-Przyznałam zgodnie z prawdą. Co jak co, ale jego chłopięcy uśmiech nie pasował ani trochę do pierwszego wrażenia.
-Mam nadzieję, że lubisz ten typ facetów. Bo wiesz, jesteś na prawdę gorąca i myślę, że chyba zacznę cię podrywać tak na poważnie. Pieprzyć to, że masz chłopaka.
-Co?!-Pisnęłam zszokowana jego otwartością.
-Kurwa, o czy ja mówiłem przed chwilą? Zanim powiedziałaś 'co', mówiłem o czymś, ale za cholerę nie pamiętam o czym. Mniejsza z tym. To... Ile masz lat?-Spojrzałam na niego w ten podejrzliwy sposób, ale on nic sobie z tego nie zrobił.
-Próbujesz udawać, że jesteś aż tak pijany? Jeżeli chcesz, mogę zapomnieć o tym, co mówiłeś. Poza tym, wiesz ile mam lat.
-Ja nie jestem pijany. Na prawdę? Ale mogłabyś powtórzyć? Wypadło mi z głowy.-Przyznam, że jego zachowanie przeraża mnie coraz bardziej.
-Dziewiętnaście.-Obserwowałam go niepewnie. Jego zachowanie było niepokojące.
-Czyli który rocznik?-Cholera, jeszcze minutę temu było z nim wszystko w porządku, a przynajmniej tak wyglądało.
-Brałeś coś? Nie wiem, narkotyki, leki psychotropowe?-Spytałam patrząc w jego oczy. Miał wyraźnie rozszerzone źrenice, ale równie dobrze to mogło być spowodowane ciemnościami, które panowały w okół. Blondyn odchylił głowę w tył i zaczął się śmiać.-Poczekaj tu chwilkę, dobrze? Tylko nigdzie nie odchodź. Ruszyłam w stronę basenu, dzwoniąc po taksówkę.
-Calum? Zamówiłam taksówkę dla Luke'a. Myślę, że nie jest w najlepszym stanie i powinien wracać.-Hood szybko wyskoczył z wody i ruszył w stronę blondyna. Uh la la, tyłeczek w mokrych, obcisłych spodniach. Stop. Mulat stanął przed przyjacielem i najzwyczajniej w świecie uderzył go w twarz z otwartej dłoni.
-Ty pizdo!-Wrzasnął Lucas oburzony zachowaniem chłopaka.
-Będzie żył.-Stwierdził Cal i po prostu ruszył w drogę powrotną.
-Poczekaj! Co mam z nim zrobić?
-Niech spierdala do domu. Najebał się, jego problem. Nikt nie będzie niańczył tego gówniarza.
-Świetnie. Dzięki za pomoc, ale poradzę sobie sama.-Mruknęłam do siebie.-Pora na ciebie kolego. Zaraz przyjedzie po ciebie taksówka. Tymczasem ja zniknę na moment.-Poinformowałam Hemmings'a i pobiegłam do Ashtona. Zapisałam sobie w telefonie adres mieszkania Luke'a i pobiegłam do domu, ciągnąc za sobą chłopaka. Wzięłam dwie małe kartki i długopis. Na jedną z nich przepisałam adres, a na drugiej napisałam swój numer telefonu i krótką wiadomość o treści 'Zadzwoń, jak tylko dojedziesz'. Chwyciłam portfel i wyprowadziłam Lucasa przed dom. Stanęliśmy pod ścianą w ciszy. Uniosłam wzrok na twarz chłopaka, gdy stanął przede mną. Podałam mu kartkę z moim numerem telefonu, a on przyjrzał się jej uważnie, po czym szeroko się uśmiechnął.
-Zadzwoń, jak tylko dojdziesz? To może dasz mi jakieś swoje nagie zdjęcie, żebym...
-Nie kończ. Tam pisze 'dojedziesz'.*-Urwałam, nie chcąc dalej o tym słuchać.
-Zobaczymy się jeszcze?-Spytał z delikatną nadzieją w głosie.
-Może.-Wzruszyłam ramionami, ale widząc jego uniesione brwi szybko dodałam-Pewnie tak.
-Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałem. Więc...-Mój mózg ze znacznym opóźnieniem zarejestrował, że Luke stoi zdecydowanie zbyt blisko. Jego dłonie niespodziwanie znalazły się na moich biodrach. Delikatnie przycisnął mnie do ściany i pochylił w moim kierunku. Czubek jego nosa delikatnie dotknął mojego policzka, a następnie zarejestrowałam jego ciepły oddech przy moim uchu.
-Mogę Cię pocałować?-Spytał szeptem, a mnie zamurowało. Że co, proszę?
-Nie.-Wyjąkałam cichutko i nie brzmiało to zbyt asertywnie.
-No weź. Tylko ten jeden raz. Spodoba ci się to, zobaczysz. To nie będzie to samo co z Niallem, to będzie lepsze.-Niall. Kurwa, kurwa, kurwa! Myśl o Niallu, myśl o Niallu, myśl o waszym związku. Hemmings złożył delikatny pocałunek na mojej szczęce, a pode mną po prostu ugięły się kolana. Co z tobą, Vicky?!-Nikt się o tym nie dowie. To będzie nasz słodki sekret, kochanie.-Wymruczał do mojego ucha, delikatnie przygryzając jego płatek.
Nazwijcie mnie dziwką bo nie odepchnęłam go, gdy tylko się zbliżył za bardzo.
A teraz wyobraź sobie siebie w mojej sytuacji.
Wyobraź sobie, że ten gorący blondyn przyciska cię do ściany domu, w którym mieszkasz z przyjaciółmi i swoim chłopakiem, chcąc cię pocałować.
*Wiem, że po angielsku (a wiadomo, że skoro Luke i Vicky są w Londynie to mówią po aangielsku) to może nie mieć sensu, ale po polsku różnica między 'dojedziesz', a 'dojdziesz' (wiadomo o co chodzi, yeah?) to tylko jedna literka.